niedziela, 16 czerwca 2013

Rozdział 34

~ Perspektywa Nicole ~

Obudziłam się dość późno, ale po wczorajszym wieczorze, nie ma sie co dziwić. Na zewnątrz świeciło słońce, w końcu. Podniosłam sie do pozycji siedzącej, przeciagnelam sie i ziewnęłam delikatnie.

Niall: Ślicznie wyglądasz.

Podskoczylam ze strachu. Nie pamiętam, żebyśmy sie kładli razem. W sumie to nic nie pamiętam. Prawie nic.

Ja: Dzień dobry Niall.
Niall: Dzień dobry Nicole. Jak sie spało?
Ja: Dobrze, a tobie?
Niall: Z toba zawsze cudownie.

Zawstydzona wstałam, żeby sie ubrać.

Niall: Nicki?
Ja: Tak?
Niall: Ślicznie sie rumienisz.

Zawstydziłam sie jeszcze bardziej i spuscilam głowę. Po chwili jednak podniosłam ja zdając sobie z czegoś sprawę.

Ja: Czekaj, jak ty mnie nazwałeś?
Niall: Nicki, nie podoba ci sie?
Ja: Nie, podoba. Tylko ze nikt tak do mnie wczesniej nie mówił.
Niall: Więc Nicki jest zarezerwowane tylko dla mnie.

Usmiechnelam sie, wzięłam jakieś ubrania i poszłam do łazienki. Wzięłam szybki prysznic i ubralam sie.
 
 Wyszłam z łazienki i zastałam ubranego juz Nialla. Jak dobrze, ze mamy kilka łazienek.

Niall: Gotowa?
Ja: Jasne.
Niall: To idziemy jeść!

Złapał mnie za rękę i pociągnął na dół. Zbieglismy po schodach śmiejąc sie jak dzieci. O dziwo na dole było już posprzątane. Wszyscy siedzieli w salonie na kanapie i jedli sniadanie. Wszyscy oprócz Kate i Harrego.

Ja: Yyy...widział ktoś może Kate i Harrego?

Wszyscy spojrzeli na mnie i pokręcili przecząco głowami.

Zayn: Boże mam tylko nadzieje, że sie nie pozabijali.

Popatrzylismy z przerażeniem na Zayna.  Po ich wczorajszej kłótni można sie wszystkiego spodziewać. Zerwalismy sie z miejsc i przepychajac sie pobieglismy w stronę schodów. Tam spotkał nas wręcz nadzwyczajny widok. Kath i Hazza szli obok siebie, rozmawiając i śmiejąc się, ale najdziwniejsze bylo to, ze żadne z nich nie bylo posiniaczone lub poranione i nie mieli przy sobie ( lub w sobie ) noża ani żadnego innego ostrego przedmiotu. Staliśmy i patrzyliśmy na nich z szeroko otwartymi oczami.


~ Perspektywa Kate ~


Właśnie schodzilam, a raczej chciałam zejść z Harrym na śniadanie, ale coś nam przeszkodziło. Bylo to 7 idiotów którzy patrzyli na nas ze zdiwieniem.

Harry: Co sie tak gapicie?
Li: Bo nie kłócicie sie.
Niall: Ani nie bijecie.
Lou: Ani nie niesiecie zwłok drugiej osoby.

Wszyscy popatrzylismy na Lou mniej wiecej tak



Lou: No co?
Caroline: Nic, nic skarbie.
Zayn: To możecie nam to wytłumaczyć?
Ja: Po prostu po tak cudownej i upojnej nocy nie jestem w stanie sie o co kolejek kłócić z Harrym, prawda miśku - poslalam Harremu porozumiewawcze spojrzenie
Harry: Oczywiście, że tak kotku. Mogliście sie przyłączyć, a nie teraz gapicie sie na nas.

Zeszliśmy na dół trzymając się za ręce i szczerząc jak idioci. Ich miny-bezcenne. Usiedliśmy w salonie i zabraliśmy sie za kanapki.

Harry: Idziecie do nas, czy będziecie nas obgadywac ze schodami?

Wszyscy momentalnie przyszli do salonu i dokończyli śniadanie. Włączyliśmy telewizje. Właśnie leciał teledysk Live While We're Young. Chłopcy zaczęli sie cieszyć jak idioci i skakać po kanapie, pozniej dołączyli jeszcze śpiewanie. Szkoda, ze nikt tego nie nagrał, ale musicie mi uwierzyć na słowo, ze na prawdę wyglądało to hmm...dziwnie? Tak to chyba dobre słowo.

Nicole: Eeee nie chce wam przerywać, ale to tak trochę moja kanapa.
Lou: Ups.
Niall: Sorka. W takim razie idziemy do nas.
Caroline: Nie, jedziemy do nas, muszę odebrać Sweetie od sąsiadki.

Zebraliśmy sie szybko, posprzatalismy po śniadaniu i pojechaliśmy do Car i Agaty. Caroline poszła szybko do sąsiadki i odebrała swojego psiaka. Gdy wróciła usiedliśmy w salonie i włączyliśmy telewizor. Po chwili zadzwonił telefon Liama. Wyszedł, zeby spokojnie porozmawiać. Wrócił po jakiś pięciu minutach.

Niall: Ja idę z Nicki na spacer.
Li: Nie teraz Niall. Simon dzwonił. Musimy sie zbierać. Ma nam coś ważnego do powiedzenia.
Niall: Ale jak wrócimy to mogę, tak?
Lou: Znając Simona to będziemy wieczorem.
Nicole: Poczekam. Dzisiaj sobota wiec jutro nie trzeba wstawać.

Pozegnalysmy sie z chłopakami i usiadlysmy na kanapie oglądając filmy.


~ Perspektywa Nialla ; Około 18 ~


Dlaczego akurat teraz? Dlaczego akurat wtedy, kiedy ją poznałem. Dlaczego akurat gdy zebralem się  na odwagę by powiedzieć jej co czuję? Wszyscy smutni wróciliśmy do domu Car i Agaty. No trudno wybraliśmy taka drogę w naszym życiu i musimy nia podążać. To nasza praca, ale chyba jedna z  najprzyjemniejszych jakie istnieją. Jedyne minusy to coraz większy brak prywatności. W drzwiach powitała nas Sweetie, a zaraz później głośne "cześć" dziewczyn.

Caroline: I jak tam?
Lou: Szkoda gadac.
Agata: Aż tak źle.
Li: Sam nie wiem czy dobrze czy źle.
Nicole: To mówcie co sie stało.
Ja: Mamy trasę po całym świecie.
Caroline: Od kiedy i do kiedy?
Zayn: Od połowy października do listopada następnego roku.
Kate: Macie jakieś przerwy?
Harry: Dwa tygodnie na Boże Narodzenie, dwa tygodnie na Wielkanoc i miesiąc na wakacje.
Caroline: Nie jest tak źle. Mamy jeszcze cały miesiąc, a później już niedaleko do świąt.

W sumie to Car ma rację. Nie jest tak zle. Może to jest nasza praca, ale również nasze hobby. Kocham śpiewać i dziekuje temu na górze, ze mogłem spełnić marzenia i wiązać ze śpiewaniem swoja przyszłość.

Ja: Nicki, możemy już iść?
Nicole: Jasne, chodźmy póki jest jeszcze jasno.

Pożegnaliśmy naszych przyjaciół i wsiedliśmy do mojego range rovera.

Nicole: Powiesz mi gdzie jedziemy?
Ja: Nie.
Nicole: Czyli nic się nie dowiem?
Ja: Na pewno nie ode mnie - uśmiechnąłem sie do niej.

Włączyłem radio i jechaliśmy w ciszy. Dobrze, ze Simon puścił nas wczesniej, bo zdążymy jeszcze na zachód słońca. Po około półgodzinie dojechaliśmy na miejsce.

Ja: Musisz mieć  zawiązane oczy.
Nicole: Czyli to ma być jakas niespodzianka.
Ja: Mam nadzieję, ze udana. Poczekaj tu chwilkę.

Zawiazalem Nicki oczy i pobiegłem na wzgórze, rozlozylem wszystkie potrzebne rzeczy, wyciągnąłem jedzenie oraz butelkę wina i wróciłem po Nicole.

Ja: Daj mi rękę.

Wysunęła dłoń w moja stronę, a ja delikatnie ją chwyciłem i pociagnąłem Nicki lekko w moją stronę dając jej do zrozumienia, żeby dała się prowadzić. Doszliśmy na miejsce.

Ja: Jesteśmy. Możesz rozwiązać opaskę.

Nicole puściła moja rękę i rozwiązała sobie oczy. Widziałem po jej minie, że jej sie podoba, chyba nawet bardzo, bo nie potrafiła nic powiedzieć.


Nicole: Tu jest pięknie.
Ja: Usiądź.

Usiedliśmy na kocu. Otworzyłem wino i nalałem nam do kieliszków. Napilismy sie i zabraliśmy za jedzenie.

Po skończonym posiłku zaczęło zachodzić słońce. Nicole patrzyła jak zaczarowana. No tak, rzeczywiście jest pięknie. Dobra Nialler, dawaj. Delikatnie złapałem jej dłoń i jeździłem kciukiem po jej palcu.

Nicole popatrzyła na mnie swoimi niebieskimi oczami. Boże, te jej oczy i malinowe usta. Niall ogarnij sie.

Ja: Nicole?
Nicole: Tak?
Ja: Muszę ci coś powiedzieć. Ja...
Nicole: Coś sie stało?
Ja: Nie. Znaczy tak. Znaczy...obiecaj, ze mnie posłuchasz.
Nicole: Dobrze Niall - usmiechnela sie do mnie dodając mi otuchy.
Ja: To trudne do powiedzenia...bo...ja nie umiem wyrazić tego słowami. Nie umiem wyrazić szczęścia, ktore mnie spotkało gdy cię poznałem. Od tamtej pory mógłbym nie spać, tylko po to, by słuchać jak oddychasz i patrzyć jak uśmiechasz sie przez sen. Tak bardzo potrzebuje ciebie, tutaj, jak najbliżej mnie. Chcę być dla ciebie kimś więcej niz przyjacielem. Chce być przy tobie w każdej chwili, w tej gorszej i tej lepszej. Bede sie starał, zebys miala wszystko czego zapragniesz, zebys nigdy nie byla smutna. Chce, zebys po prostu byla przy mnie, bo nie wyobrażam sobie życia bez ciebie. Kocham cię Nicole, ale jesli nie czujesz tego co ja, proszę powiedz mi i po prostu zapomnij o tym i...- dotknęła delikatnie mojego policzka.

Starłem kciukiem łzę, która torowala sobie drogę po jej twarzy. Uśmiechnęła sie do mnie. Przyblizylem sie i delikatnie pocałowałem ja w usta. Nicki usmiechnela się, wiec pogłebilem pocałunek.




Nicole: Ja też cię kocham Niall. Nie wiem jak wytrzymam bez ciebie te dwa miesiące.
Ja: Może chociaż święta spędzimy razem?
Nicole: Ale co z twoją rodziną? Nie widzicie sie cały rok i teraz jeszcze mam wam zabrać święta? Niema mowy.
Ja: To przyjedź do mnie na święta. Możecie przyjechać z rodzicami. Wtedy spędzimy je razem i z rodziną.
Nicole: Świetny pomysł, ale moi rodzice raczej będą chcieli pojechać do dziadków.
Ja: Więc pojedziemy razem, do mnie, do Mullingar. Pomyśl o tym.
Nicole: Dobrze zastanowię się. A teraz cieszmy sie zachodem słońca.
Ja: I sobą dopóki jeszcze jestem.

Objąłem Nicole i przyciągnąłem do siebie opierając brodę na jej głowie. Pocałowałem ją we włosy i zamknąłem oczy rozkoszując sie chwilą, trzymając w objęciach prawdziwy skarb.


__________________________________________________________________________________
__________________________________________________________________________________

Musicie mi wybaczyć, że przez długi czas nie dodawałam rozdziału, ale mamy koniec roku i musiałam poprawić oceny, a po drugie przez tydzień nie miałam internetu, ale już wszystko jest ok ;]

KOMENTUJCIE!!!

1 komentarz: