sobota, 30 marca 2013

Rozdzial 27

~ Kilka dni pozniej, 13 września ~


Przez cały czas nie wychodziłam z domu, zeby nie wzbudzać zainteresowania paparazzi i uniknąć pytań odnośnie mnie i Lou. Chlopcy normalnie chodzili do studia, udzielali wywiadow, spotykali sie z fanami. Oficjalnie ja i Louis jestesmy razem, wiec często pojawiają sie pytania dlaczego nie wychodzimy nigdzie razem i dlaczego nigdzie mnie nie ma. Wtedy wszyscy zgodnie odpowiadają, ze jestem chora. Agata normalnie spotyka sie z chłopakami i chodzi do szkoly. Ostatnio w naszej klasie zaczęły ujawniać sie directionerki, ktore życzą mi powrotu do zdrowia. Dzisiaj jest 13 września, czyli urodziny Nialla. Prezenty i kreacje kupilysmy kilka dni temu. Za kilka minut mial przyjechać Liam i z nim miałyśmy pojechać na imprezę. Byłyśmy juz gotowe i siedziałyśmy w salonie. Po chwili uslyszalysmy dzwonek. Ubralysmy płaszcze, chwycilysmy torebki, prezenty dla Horana i wyszlysmy do Liama. Przywitał sie buziakiem z Agatą, a mnie przytulil. Zamknęłam dom i wsiedliśmy do auta. Przy lokalu bedzie sie kręcić mnóstwo paparazzich, którzy na pewno beda wypytywać, dlaczego nie przyjechałam z Louisem. Właśnie, a co do Louisa. Zobaczę go pierwszy raz od tygodnia. Miałam wystarczająco dużo czasu, zeby przemyśleć sobie wszystko. Nie mogę go juz dłużej trzymać w niepewności. Będziemy musieli dzisiaj poważnie pogadać. Po około 20 minutach bylismy na miejscu. Tak jak przypuszczałam przy wejściu czailo sie mnustwo fanek i paparazzich. Wysiadlam z samochodu ze spuszczona głową i szybkim krokiem weszłam do lokalu unikając wszelkich pytań. W środku Niall przywitał mnie buziakiem w policzek i odebrał mój płaszcz. Wreczylam mu prezent i złożyłam życzenia. Nastepnie Horan wskazał mi stolik przy którym siedział Harry, Zayn, Lou i ku mojemu ogromnemu zdziwieniu Perrie. Podbieglam do stolika dając Agacie i Liamowi możliwość złożenia życzeń solenizantowi.


Ja: Perrie!
Perrie: Car!
Ja: Nie mówiłaś, ze przyjedziesz.
Perrie: Chciałam wam zrobic niespodziankę.

Agata: Cześć Perrie!

Perrie: Cześć Agata! Cześć Liam!

Li: Cześć Pez.

Perrie: Opowiadajcie co tam u was słychać.

Agata: Dobrze. Nawet bardzo.

Ja: Nie narzekam - poczułam na sobie wzrok Louisa - Lepiej opowiadaj co tam u ciebie. Co u dziewczyn? Jak trasa?
Perrie: Super. Trochę zapierdziel mamy, ale kocham to. Tak w ogóle to macie pozdrowienia od dziewczyn, a Jade juz sie stesknila za Sweetie.

Ja: Powiedz jej, ze jest u nas mile widziana o każdej porze.

Li: Ja i Agata idziemy tańczyć. Do zobaczenia pozniej.

Zayn: My też pójdziemy, co ty na to skarbie?

Perrie: Z toba zawsze.

Harry: Caroline, zatanczysz ze mną?
Ja: Chętnie.

Ujelam dłoń Harrego i poszliśmy na parkiet. Przetanczylismy kilka szybkich piosenek i jedna wolną. Następnie podszedł do mnie Horan i wyrywając moja reke z dłoni Harrego powiedział tylko - Odbijany. Sorki Styles - i porwał mnie do tańca. Przez cały czas czułam na sobie przeszywający wzrok Louisa, ktory siedział cały czas przy stoliku. Gdy w głośnikach zaczęło lecieć "Irresistible" do moich oczu napłynęły łzy. Była to piosenka, która Lou napisał dla mnie. Poczułam czyjąś dłoń na ramieniu.


Lou: Zatanczysz?
Ja: Z przyjemnością.

Przytulilam sie to niego, chowając głowę w zagłębieniu jego szyi. Przytulił mnie mocniej do siebie i śpiewał do ucha fragmenty piosenki szczególnie teraz skierowane do mnie

"Heartache doesn’t last forever
 I’ll say I’m fine
 Midnight ain’t no time for laughing
 When you say goodbye"

"It’s in your lips and in your kiss
 It’s in your touch and your fingertips
 And it’s in all the things and other things,
 That make you who you are
 And your eyes irresistible"


Gdy piosenka sie skończyła ucałował moja reke i zniknął. Stałam na parkiecie nie wiedząc co mam ze sobą zrobic. Wyszłam tylnymi drzwiami budynku. Musiałam sie przewietrzyć. Oparlam sie o barierkę i pocieralam ramiona dłońmi, zeby trochę sie ogrzać. Mogłam chociaż wziąć płaszcz jak wychodziłam, ale nie, po co. Stałam tak patrząc w gwiazdy, gdy poczułam, jak ktoś okrywa mnie marynarką.

Lou: Zmarzniesz i będziesz chora.
Ja: Nic mi nie będzie. Dziękuję.
Lou: Caroline ja...
Ja: Tak wiem. Właśnie chciałam z toba porozmawiać, ale gdzieś mi zniknąłeś.
Lou: Chce tylko wiedzieć czy podjelas decyzje co do nas.
Ja: Tak. Chce ci podziękować za cierpliwość, zrozumienie i za to, ze nie nacisksles. Przez te kilka dni mialam wystarczająco dużo czasu, zeby wszystko na spokojnie przemyśleć. Przypomniałam sobie wszystkie nasze wspólne chwile. Te dobre i zle. I uświadomiłam sobie coś. Byłeś przy mnie przez cały czas gdy cię potrzebowałam, nawet jak leżałam nieprzytomna w szpitalu nie odstepowales mnie prawie na krok. I zrozumiałam, ze moje zachowanie wtedy bylo bardzo, ale to bardzo dziecinne. Zrobiłam aferę z niczego. Moje zachowanie nie wiele odbiegalo od tego co zrobiles ty. Doskonale cię rozumiem i wiem jak sie czułeś widząc mnie i Harrego w dwuznacznej sytuacji. Uświadomiłam sobie, ze każdy popełnia błędy i nie można ich wytykać drugiej osobie. W miłości najważniejsze jest zaufanie i przebaczenie. Każdy zasługuje na druga szanse. Kocham cię Lou i tęskniłam. Jesteś moim powietrzem, potrzebuje cię, bo przecież nie można żyć bez powietrza.

Lou: Ja też tęskniłem - przytulil mnie mocno do siebie - kocham cię.

Odsunelam sie od niego i wpilam sie z utęsknieniem i zachlannoscia w jego malinowe usta. Jeździł językiem po moich wargach zapraszając mój język do wspólnego tańca. Rozchylilam delikatnie wargi i gdy nasze języki sie spotkały poczułam fale rozkoszy. Tak bardzo stesknilam sie za smakiem jego ust, ze chciałam aby ta chwila trwała wiecznie. Oddalam sie rozkoszy, gdy nasze języki toczyły zawzięta walkę. Dla mnie nie istniało nic po za nami i ta chwilą. Lou przygryzl delikatnie moja wargę i oderwalismy sie od siebie, zeby zaczerpnąć powietrza.

Ja: Wracajmy do środka bo sie rozchorujesz.


Lou splotł swoje palce z moimi, uśmiechnął sie, pocalowal mnie w czubek głowy i weszliśmy na sale. Od razu zwróciliśmy uwagę wszystkich gości. Weszliśmy na parkiet i tańczyliśmy wtuleni w siebie. Podczas tańca napotkalam wzrok Horana, ktory baaardzo dobrze sie bawił. Uśmiechnął się i uniósł do góry dwa kciuki. Odwzajemnilam uśmiech i dałam sie ponieść muzyce. Po chyba 15 tańcach poszliśmy w stronę stolika, przy którym siedzieli nasi przyjaciele. Gdy zobaczyli nasze splecione ręce zaczęli szczezyc się jak jacyś niewyzyci pedofile. Usiedliśmy do stolika tuląc sie do siebie.


Agata: Jak dobrze widzieć was znowu razem.
Perrie: Nie kłóćcie sie juz więcej. Jestescie tacy slodcy.
Harry: Tylko nie przesadzcie z ta slodycza, zeby przypadkiem nie przerodziła sie w coś w kształcie małego człowieczka, ktory bedzie przez najbliższe 9 miesięcy zamieszkiwał brzuch Caroline.

Ja: Spokojnie, nie mam zamiaru przerzucać sie na tryb pieluchowy.
Niall: Uwaga wznoszę toast. Za miłość miedzy naszymi golabkami, Lou i Caroline, Li i Agatą i Zaynem i Perrie, zeby juz na zawsze byli razem. I za przyjaźń. Za nasza przyjaźń, zeby trwała wiecznie pomimo przeciwności losu.
Wszyscy: Za miłość i przyjaźń.

Wypiliśmy szampana i rozmawialiśmy śmiejąc sie jak 8 psycholi. Co chwile podchodził do nas kelner pytając czy nie chcemy czegoś do jedzenia. No tak, to przecież urodziny Horana, nikt nie może być głodny, a szczególnie nie Horan. Wśród przyjaciol czas bardzo szybko mija. Po pokrojeniu torta, wypiciu szampana, kilkunastu drinków i niezliczonej ilości tańca, impreza sie skończyła. Wszyscy byli albo zmęczeni i wracali do domu, albo tak zlani, ze trzeba bylo im wynajmować pokój w hotelu lub dzwonić po kogos kto by po niego przyjechał. Gdy na sali zostaliśmy juz tylko my, Liam zadzwonił po limuzynę, która zawiozła nas do domu. Nikt nie mial juz na nic siły. Szczególnie Niall, którego chłopaki zanosili na górę. Poszlam do pokoju Louisa, ściągnęłam sukienkę i założyłam jakąś jego koszulkę i położyłam się do łóżka. Po chwili poczolam ręce na moich biodrach i ciepły oddech na szyi. Tak bardzo mi tego brakowało.

Lou: Dobranoc skarbie. Nigdy nie pozwolę, zeby coś ci sie stało lub zebys cierpiała z mojego powodu - wyszeptał do mojego ucha i przytulil mnie mocno do siebie.


___________________________________________________
___________________________________________________

Czesc wszystkim. Dodaje dzisiaj, bo nie wiem czy jutro bede miala czas. No to tyle z mojej strony. Teraz czekam na wasze komentarze.

niedziela, 24 marca 2013

Rozdzial 26

~ Perspektywa Agaty ~

Siedziałam z Liamem w salonie. Byliśmy sami, bo chłopcy siedzą u siebie w pokojach, a Niall pojechał zawieść Karolinę do domu. No wiec siedzę przytulona do Liama i oglądamy jakiś film.


Ja: Strasznie sie za toba stesknilam - szepnelam mu na ucho, delikatnie przygryzajac jego płatek.

Li: Ja za toba też - powiedział całując mnie po ramieniu.

Ja: Chyba musimy nadrobić zaległości.


Zobaczylam błysk w oczach Liama i juz po chwili jego gorące usta przenosily sie z mojego ramienia na szyje. Delikatnie odchylilam głowę do tylu.


Ja: Moze chodźmy na gore?
Li: Przecież chłopaki śpią. Jesteśmy sami.

Ja: A Niall...

Li: Nie ważne...


Liam przyssał sie do moich ust. Jedna reke wsunal w moje wlosy, a druga przyciągnął mnie do siebie. Językiem delikatnie piescil moje wargi, zapraszając mój język do wspólnego tańca. Jego zęby delikatnie przygryzaly moja wargę. Rozchylilam delikatnie usta i utonelam w rozkoszy. Nasze języki tanczyly cudowny taniec. Poczułam ręce Liama wślizgujące sie pod moją koszulkę. Usmiechnelam sie nadal nie odrywając sie od jego ust. Liam szybkim ruchem pozbył sie mojej koszulki, a zaraz pozniej stanika. Polozyl mnie na kanapie i teraz on był górą. Przygryzł delikatnie moja wargę i przeniósł rozpalone usta na moja szyję. Piescil dłońmi moje piersi wywołując tym niesamowita rozkosz. Przeniósł sie pocałunkami niżej, objął ustami moje sutki i jezykiem bawil sie nimi doprowadzając mnie do szaleństwa. Wjechalam rękami pod jego koszulkę i wbijalam paznokcie w jego plecy. Szybkim ruchem pozbyłam sie jego koszulki i przejechalam palcem po jego idealnie wyrzezbionej klacie. Liam zabrał sie za rozpinanie mojego rozporka schodząc pocałunkami na mój brzuch. Usłyszałam cichy trzask, ale pomyślałam, ze to na górze.


Niall: Spokojnie, nie przeszkadzajcie sobie. Chętnie popatrzę na dobrego pornola.


Zakrylam sie szybko koszulką Liama.
Li: Spadaj idioto - powiedział rzucając w niego poduszką

Niall: Ale ja mam ochote pooglądać telewizor. Jak chcecie sie jebac to zapraszam na gore. Aha i jakby co to Harry ma duuuzy zapas gumek, wiec wstapcie do niego bo nie chce być tak szybko wujkiem. Dobra idę do kuchni po jakies jedzenie. Macie 10 minut.


Niall zniknął w kuchni. Na moje policzki wpłynął ogromny rumieniec, ktory dosłownie je palił.

Li: Kocham jak sie rumienisz - szepnął i pocalowal mnie.


Liam wziął koc, przykrył nim mnie i wziął na ręce. Całując moja szyje zaniósł mnie na gore. Weszliśmy do jego pokoju. Li położył mnie delikatnie na łóżku i pocalowal. Podszedł do drzwi i zamknął na klucz.


Li: Juz żadnych więcej niechcianych gości.
Leżałam na łóżku przygryzajac wargę. Liam położył sie przy mnie błądząc wzrokiem po moim ciele i jeżdżąc palcami po moim ramieniu, wywołując tym moje dreszcze.

Li: To na czym my to...a tak.


Wpil sie w moje usta, a jego dłonie bladzily po moim nagim ciele. Szybkim ruchem pozbył sie moich spodni i schodził pocałunkami coraz niżej, aż doszedł do moich koronkowych majtek. Wtedy postanowiłam, ze moja kolej. Wyszłam z pod niego i stanęłam przy łóżku. Złapałam jego reke i podniosłam z łóżka. Agresywnym ruchem przytwierdzilam go do ściany i calowalam namiętnie jednocześnie ściągając z niego spodnie. Kleknelam przed nim, zeszlam pocałunkami na jego brzuch i sciskalam jego kolegę przez bokserki. Brunet jeknal cicho, a nastepnie przeszedł go dreszcz. Gdy dojechalam ustami tuż nad linie jego bokserek, poczułam, ze robi sie w nich coraz ciaśniej. Gdy je ściągnęłam jego przyjaciel stal juz na baczność. Ujelam go w swoje ręce i zaczęłam nim jeździć w gore i na dół. Spojrzałam na mojego chłopaka. Miał głowę oparta o ścianę i odchylona do tylu, przymknięte oczy i przygryzal warge. Z jego ust wydobywały sie ciche jeki, a jego oddech stawał sie co raz szybszy. Przyspieszylam swoje ruchy, a następnie wsadzilam sobie jego kolegę do ust. Zaczęłam powoli jeździć językiem do okola niego. Ssałam go i lizałam centymetr po centymetrze.


Li: Szybciej... - jeknal wtapiajac ręce w moje wlosy.

Zaczęłam to robić szybciej i mocniej, a Liam nadawał mi odpowiedni rytm poruszając moja głową. Chłopak juz powoli tracił oddech. Poczułam jak jego kolega zadrżał, a po chwili moje usta wypełniły sie spermą. Odwróciłam głowę i przelknelam wszystko. Stanęłam na przeciwko chłopaka. Próbował uspokoić oddech. Po chwili otworzyl oczy i uśmiechnął sie zadziornie.


Li: Teraz moja kolej - powiedział i rzucił mnie na łóżko.


Poczułam jego wargi na podbrzuszu, a dłonie na udach. Zaczął całować wewnetrzna stronę moich ud i przesuwał sie wyżej, aż na przeszkodzie stanęła mu ostatnia część mojej garderoby. Spojrzał na mnie i uśmiechnął sie, a następnie delikatnie ściągnął moje majtki. Rozchylilam uda, zeby ułatwić mu dostęp. Wszedł we mnie językiem i zaczął nim krążyć przyprawiając mnie tym o dreszcze. Nastepnie wsadził we mnie swoje dwa palce sprawiając mi tym niesamowita przyjemność. Po chwili dołożył trzeci palec. Jeczalam z podniecenia i odchylilam głowę do tylu. Liam wyciągnął ze mnie palce i założył prezerwatywę. Wpil sie w moje usta i wszedł we mnie mocno i zdecydowanie. Po pokoju rozniósł sie mój glosny jęk. Liam poruszał powoli biodrami będąc we mnie. Jego ruchy z każdym pchnieciem stawały sie coraz szybsze i mocniejsze, doprowadzając mnie do szaleństwa. Nasze krszyki i jeki nie ustawały. Zeby nie obudzić chłopaków Liam wpil sie w moje usta. Oplotlam chłopaka nogami i wbijalam paznokcie w jego plecy. Po chwili jego ruchy przyspieszyły jeszcze bardziej. Czułam, ze zbliżamy sie do konca. Wszedł we mnie ostatni raz i oboje doszliśmy. Zabawę przypieczętowały nasze głośne jeki. Wyszedł ze mnie i wyczerpani oparliśmy na łóżko. Liam ułożył sie obok mnie. Próbowaliśmy złapać normalny oddech. Gdy to sie udało Liam przykrył nas kołdra po same ramiona i czule pocalowal w czoło gladzac dłoniom mój policzek.


Li: Jesteś cudowna malenka.

Ja: Ty też skarbie. Kocham cię.

Li: Ja ciebie też kochanie.

Ułożyłam głowę na jego nagiej klatce piersiowej i wtulilam sie w niego, a on objął mnie ramieniem. Wiedziałam, ze to przy nim czuje sie bezpiecznie i do szczęścia nie potrzebuje nic więcej oprócz niego. Zamknęłam oczy i juz po chwili odplynelam w pożądany sen.


~ Perspektywa Liama ~


Obudziłem sie rano tuląc do siebie moją księżniczkę. Odgarnalem kosmyk włosów, ktory opadał na jej twarz. Jest taka piękna i tylko moja. Poruszyła sie, usmiechnela i wtulila we mnie.


Ja: Dzien dobry kochanie.
Agata: Dzien dobry skarbie. Która godzina?

Ja: Juz po 10.

Agata: Czyli Karola miala racje, ze i tak nie zdążę do szkoly.

Ja: Chętnie bym został w takiej pozycji cały dzien, ale za dwie godziny mamy wywiad.

Agata: Ja też bede juz jechać. Muszę wspierać Caroline. Zrobimy sobie babski dzień, wiec zobaczymy sie dopiero jutro.

Ja: To chodźmy na dół.

Agata: Moze najpierw sie ubierzemy? Tu są twoje bokserki.

Ja: Dzięki. A tu twoje majtki.

Agata: Dzięki.
Ja: Reszta twoich rzeczy została na dole. Załóż na razie moja koszulę, a pozniej sie przebierzesz.


Podałem Agacie moja koszulę, która byla na nia za duza. Wstala z lozka i poszla w strone drzwi. Wyglądała na prawdę czarująco. Z trudem powstrzymywalem sie, zeby nie rzucić sie na nia i zaciągnąć ja spowrotem do łóżka i juz nigdy nie pozwolić odejść. Powstrzymałem sie, wstałem, ubralem spodnie i poszedłem za moja dziewczyną. Juz po wyjściu z pokoju usłyszałem rozmowy i śmiechy, co zdziwiło mnie i to bardzo. Objąłem Agatę w tali i zeszliśmy na dół.

Niall: No proszę, kto to sie obudził.

Harry: Nie mogliście trochę ciszej? Myślałem, ze to Horan na dole pornole ogląda, albo Zayn sie masturbuje przy zdjęciu Perrie.

Zayn: Ej no! Skąd ci to przyszło do głowy?

Harry: No bo wiesz, nie widzieliście sie tak długo i no wiesz...

Zayn: Nie wszyscy są tak nie wyżyci jak ty.

Agata: To ja juz moze pójdę.

Ja: Zjedz chociaz sniadanie z nami.

Agata: Nie, Caroline jest sama w domu i chyba potrzebuje mojego wsparcia.

Ja: No dobrze.

Agata: Widział ktos moje spodnie?

Niall: Zostawiliscie wczoraj po sobie bałagan, wiec ogarnalem trochę. Leżą tam na kanapie.

Ja: To nie wysililes sie z tym sprzątaniem.

Niall: Jedyne o czym wtedy myślałem to jak ratować życie, gdy spada na ciebie sufit.

Lou: Dobra odpuść już, bo Agata ma juz takiego buraka, ze chyba nie da sie być bardziej czerwonym.


Spojrzałem na moja dziewczynę, która rzeczywiście byla strasznie czerwona. Gdy nasze oczy sie spotkały usmiechnela sie słodko, wzruszyła ramionami i ubrala swoje spodnie.


Agata: To ja lece. Cześć wszystkim.

Ja: Odwioze cię.

Agata: Poradzę sobie. Ty sie lepiej zajmij chłopakami. Kocham cię. Paa.

Ja: Ja ciebie też.

~ Perspektywa Karoliny ~


Obudził mnie dotyk czyjejś dłoni na policzku. Otworzyłam oczy. To byla Agata. Patrzyła na mnie ze wspolczociem i żalem w oczach. Przytulilam sie do niej mocno. Przejechała kciukiem po mojej twarzy, w miejscu gdzie wczoraj płynęły łzy.


Agata: Plakalas? Dlaczego nie dzwonilas po mnie?

Ja: Nie chciałam przeszkadzać tobie i Liamowi. Z reszta nic mi nie jest. Nie bylam sama, mam Sweetie.

Agata: Kochana jest ta mala.

Ja: No ale dość o mnie i o płaczu. Mów jak tam z Liamem, bo z tego co widze to nie nudziliscie sie.
Agata: Co? Nie wiem o czym mówisz.

Ja: Taa, jasne. Oj proszę cię. Nie masz nawet stanika, tylko jego koszule.

Agata: No dobra. Było cudownie, jak za każdym razem tylko teraz przyłapał nas Niall.

Ja: To nie zamkneliscie się?

Agata: Nie zdążyliśmy dojść na gore.

Ja: No proszę. To Horan mial ubaw co nie.

Agata: Taa, chciał zostać i popatrzeć.

Ja: Haha no to nieźle. Jakie plany na dzisiaj?

Agata: Zero telefonów, zero chłopaków. Dzisiaj jesteśmy tylko my dwie, spa i mnóstwo sklepów.
Ja: Podoba mi sie ten pomysl i to bardzo.

Agata: To ubieraj sie i za 15 minut na dole.
Ja: Ok.

Weszlam szybko do łazienki, wzięłam prysznic i ubralam jeansy, biala bokserkę i gruba, ciepła bluzę. Włosy zostawiłam naturalnie pokręcone, zrobiłam delikatny makijaż i zeszlam na dół. Zjadlysmy z Agatą na szybko jakies kanapki i wyszlysmy z domu. Pierwszym naszym celem bylo spa, w którym spedzilysmy chyba pol dnia, a nawet nie chce wiedzieć ile kasy wydalysmy. Nastepnie poszłyśmy do kawiarni na lunch. Po lunchu przyszedł czas na zakupy. Dzisiaj zrobilysmy sobie dzien praktycznie bez limitu. Jeśli bylo coś warte uwagi i podobało nam sie, to po prostu kupowalysmy to. Wróciłyśmy do domu około 22, zmęczone i obładowane torbami z zakupami. Nakarmilam i wyprowadzilam Sweetie. Później zjadlysmy kolacje oglądając filmy, pogadalysmy chwile i obie zasnelysmy na kanapie. To był cudowny dzien. Jak za starych dobrych czasów. Tylko ja i moja przyjaciółka.


____________________________________________________
____________________________________________________

Cześć wszystkim! Na poczatku chcialam wam podziekowac za 5000 wejsc! Jestescie cudowni! Kocham was! No wiec mamy kolejny rozdział. Dzisiaj udało mi sie dodać wczesniej. Piszcie jak wam sie podobał. Od razu mowie, ze to byla moja pierwsza scena +18. Jak wam sie podobala? Jak by byly w niej jakies błędy to piszcie. Chcecie więcej takich scen? Na pewno pojawia sie niedługo. KOMENTUJCIE!

niedziela, 17 marca 2013

Rozdzial 25

Rano obudził mnie śliczny zapach. Otworzyłam oczy, Nialla juz nie bylo. Pewnie to on robi sniadanie. Chciałam poleżeć jeszcze chwile i pomyśleć co teraz bedzie. Nie bylo mi dane dlugo poleżeć bo widocznie mój żołądek mial inne plany. Usłyszałam głośne burczenie i uśmiechnęłam sie do siebie. Chyba za dlugo przebywam z Horanem. Zwleklam sie z łóżka i poszłam do pokoju Louisa, ponieważ tam mialam swoje ubrania. Wzięłam głęboki oddech i delikatnie nacisnelam klamkę. Uchylilam drzwi i po cichutku weszłam do pokoju. Na moje szczęście Lou jeszcze spal. Otworzyłam szafę, wzięłam ubrania i wyszłam z pokoju. Wzięłam prysznic i ubralam sie w łazience Horana, a nastepnie zeszlam na dół.

Ja: Ślicznie pachnie. Co to takiego?

Niall: Faszerowana bagietka.
Ja: Mniam...kiedy bedzie gotowa?

Niall: Jeszcze jakies 10 minut.

Ja: Pomóc ci?

Niall: Nie, juz wszystko zrobione.
Ja: Ok, to idę budzic chłopaków.


Poszlam na gore do pokoju Liama. Zapukalam delikatnie i weszłam.


Ja: Hej, jak sie spało?

Li: Dobrze. A tobie?

Ja: Dobrze.

Li: Jak sie czujesz?

Ja: Sklamie, ok. Jest super, czuje sie fantastycznie, w moim życiu nie mogło być lepiej. Mam chłopaka, ktory mnie kocha i ufa mi, czego chcieć więcej. Jestem taka szczęśliwa...

Li: Czyli do dupy...

Ja: A ty jakbyś czuł sie na moim miejscu?

Li: Pewnie tak jak ty...Ej mala nie płacz - przytulil mnie mocno

Ja: Przepraszam, ale nie wiem jak to teraz bedzie ze mną i z Lou. Boje sie, ze to juz koniec, ze nigdy nie bedzie tak jak kiedys, ze nie bede mogła mu zaufać...

Li: Wybacz mi, ale nie potrafię ci pomoc. Ale juz niedługo przyjedzie ktos kto ci pomoże.

Ja: Nareszcie. Wyjechała tylko na weekend, a tak dużo sie zmieniło.

Li: Jak chcesz to mozesz jechac ze mną.

Ja: Chętnie, a teraz zbieraj sie, bo Horanek sniadanie zrobił.
Li: Ok.

Ja: Liam,mogę cię o coś prosić?

Li: Jasne.

Ja: Obudzisz Louisa, ja nie chce, nie mogę...

Li: Spokojnie, nie tłumacz sie. Juz do niego idę.

Ja: Dziekuje.


Wyszłam od Liama i poszłam obudzić Zayna i Harrego. Nastepnie zeszlam na dół pomoc Niallowi nakryć do stołu. Gdy wszystko bylo gotowe na dół zeszli chłopcy. Lou podszedł do mnie i chciał przytulic, ale sie odsunelam.

Lou: O co chodzi skarbie?
Ja: Masz jeszcze czelność pytać o co MI chodzi?
Lou: Przepraszam, ale nie pamiętam co sie wczoraj działo. Glowa mi pęka wiec pewnie chodzi o alkohol. Przepraszam, wiem nie powinienem tyle pic.

Ja: Moze limo pod okiem Harrego odświeży ci pamięć?
Lou: Harry...co sie stało?

Ja: Przepraszam was, ale za kilkanaście minut Agata bedzie na lotnisku, wiec chciałabym zjeść sniadanie.


Usiedliśmy przy stole i zjedliśmy pyszności przygotowane przez Horana. Po posilku ubralam sie i mialam pojechać z Liamem na lotnisko, jednak w korytarzu zatrzymał mnie Louis.

Lou: Caroline, zaczekaj. Mozemy porozmawiać?

Ja: Przepraszam, teraz nie mam czasu. Pogadamy jak wrócę ok.

Lou: No dobrze.


Wyszłam z Liamem z domu i pojechaliśmy po Agatę na lotnisko. Liam włączył radio, zeby przerwać cisze, w ktorej jechaliśmy. Po 2 godzinach dojechaliśmy na miejsce. Weszliśmy do środka, gdzie czekała na nas Agata. Gdy zobaczyła nas, podbiegła, mocno mnie przytulila i wpila sie w usta Liama. Spojrzała na mnie.


Agata: Co sie stało?

Ja: Nic.
Agata: Nie kłam. Przecież widzę, ze coś jest nie tak.

Ja: Nie możesz sie teraz przejmować moimi problemami. Cieszcie sie sobą z Liamem.

Agata: Coś sie stalo Louisem?
Ja: Nie.
Agata: Coś zrobił?

Ja: Nie mówmy o tym przy ludziach. Opowiem ci w aucie.


Liam wziął bagaże Agaty i poszliśmy do auta. Po drodze opowiedziałam przyjaciółce wszystko co zdarzyło sie pod jej nieobecność. Przytuliła mnie tylko mocno i nic nie mówiła. Tego właśnie mi bylo trzeba. Wszyscy mówią, ze bedzie dobrze i sie ułoży, a nie wiedza tego. Wróciliśmy do domu chłopaków. Muszę porozmawiać z Lou. Mam nadzieje, ze chłopcy przypomnieli mu co sie działo. Agata usiadła z Liamem na kanapie i rozmawiali ze sobą co chwile sie całując. Coś czuje, ze czeka ich dluga noc. Poszlam na gore do pokoju Lou. Usiadłam na łóżku obok niego.


Lou: Chłopcy wszystko mi powiedzieli. Caroline ja przepraszam - Nie chciałem cię skrzywdzić. Przepraszam, wiem co alkohol robi z człowiekiem i wstydzę sie tego co chciałem ci zrobic.

Ja: Bałam sie, tak strasznie sie bałam i to ciebie.

Lou: Wiem i przepraszam cię bardzo. Chce porozmawiać o tym co stało sie zaraz po naszym powrocie z sesji.

Ja: I co pewnie chcesz usłyszeć, ze cię zdradzilam czy coś takiego...

Lou: Przepraszam, ale zobacz jak to wygladalo z mojej perspektywy.

Ja: Podstawą miłości jest wierność i zaufanie - po moich policzkach popłynęły łzy - Nigdy nawet przez głowę by mi nie przeszlo, zebym mogła zrobic to z kimś innym. Udałam ci, a teraz juz sama nie wiem. Nie wiem co możesz mi jeszcze zrobic, jak bardzo zazdrosny możesz sie okazać. Jeśli pod wpływem zazdrości pobiles najlepszego przyjaciela i jeszcze podejrzewales, ze mogłam uprawiać z nim seks...

Lou: Ale to tak wyglądało.

Ja: To, ze to tak wyglądało, nie znaczy, ze tak bylo. Powinieneś posłuchać co tak naprawdę sie stało. Nie wiem jak mogłeś mi nie zaufać. Nie wiem czy bede potrafiła ponownie ci zaufać.

Lou: To znaczy, że....że z nami koniec?
Ja: Nie wiem Lou. Daj mi czas. Muszę to wszystko przemyśleć. Po prostu zróbmy sobie przerwę, dobrze.

Lou: Zrobię wszystko, zeby cię odzyskać. Potrzebujesz czasu, wiec masz go ile tylko chcesz. Kocham cię i bede czekał.

Ja: Dziekuje. Będę juz wracać do domu.

Lou: Możesz zostać. Będę spać na kanapie jesli trzeba.

Ja: Nie trzeba. Sweetie jest sama w domu, muszę wracać.

Lou: Odwioze cię.

Ja: Nie, dziekuje. Poproszę o to Nialla.
Lou: Wiec do zobaczenia.
Ja: Do zobaczenia Lou.

Zeszłam na dół i chwycilam kurtkę.

Agata: Gdzie idziesz?

Ja: Do domu.
Agata: Czekaj, wracam z toba.

Ja: Przestań, nie widzieliście sie z Liamem cały weekend. Nacieszcie sie sobą - mrugnelam do nich

Agata: No dobrze. Będę rano i razem pojedziemy busem do szkoly.

Ja: Chyba nie pojde jutro do szkoly. Ty raczej też nie wstaniesz tak wcześnie. Bawcie sie dobrze. Niall, odwieziesz mnie do domu.

Niall: Jasne.

Niall ubral kurtkę i pojechaliśmy do mnie. Podziekowalam mu i weszłam do domu. Wzięłam Sweetie na ręce i mocno ja przytulilam. Poszlam do swojego pokoju i pomimo wczesnej pory położyłam sie spać. Nie mialam juz na nic siły.

____________________________________________________
____________________________________________________

Od razu przepraszam, ze taki krótki, ale nie mialam pomysłu na ten rozdział. Następny bedzie dłuższy i bedzie ciekawiej, szczególnie na początku. KOMENTUJCIE.

niedziela, 10 marca 2013

Rozdzial 24

Lou: Caroline...Harry...


Teraz wszyscy przenosili wzrok z Harrego na mnie i z powrotem.


Harry: O co wam wszystkim chodzi?

Ja: O cholera. To nie tak! Lou, ja wiem jak to wygląda, ale to nie tak.

Lou: Wiec chcesz mi powiedzieć, ze wcale nie byliście razem u niego w pokoju, nie masz na sobie jego koszulki, nie pachniesz jego perfumami i wcale nie poprawilas mu chumoru. To juz wiemy dlaczego Harry chodził taki przygnębiony jak widział nas razem.

Harry: Stary, to wcale nie tak.

Lou: Zamknij sie i lepiej popraw guziki w koszuli bo widze, ze zapinales je tak szybko, ze trochę ci sie pomieszały.

Harry: Słucham?

Lou: Fajnie bylo co?

Harry: Przestań Lou, pogadajmy.

Lou: Wiecie co, ja wychodzę zanim powiem, albo zrobię coś czego bede żałował.

Ja: Lou, proszę...


Wyszedł i trzasnal drzwiami. Spojrzałam na Harrego. Zobaczylam łzy w jego oczach. Spuscil wzrok i pobiegł do swojego pokoju. Uslyszalam kolejne
trzasniecie, jakis huk i przeklenstwa. Chłopcy mocno mnie przytulili szeptajac uspokajające słowa. Przenieśliśmy sie na kanape, a Liam zrobił mi goraca czekoladę.


Ja: Jak on mógł tak pomyśleć?

Li: Spokojnie Caroline. Był po prostu zmęczony po dzisiejszym dniu i nie pomyślał. To go oczywiscie nie usprawiedliwia.

Ja: Dlaczego nie dał nam wytłumaczyć?

Zayn: Był zmęczony i zdenerwowany.


Spokojnie, przewietrzy sie, uspokoi, ochlonie i porozmawiacie na spokojnie.


Niall: Wiesz, ze to na pierwszy rzut oka wyglądało właśnie tak? Ale i tak powinien dać ci wytłumaczyć.

Li: To powiesz nam co sie tam stało?

Ja: No dobrze. Sprzatalam łazienkę Harrego i wtedy on wszedł do swojego pokoju. Posprzatalam go wczesniej i nawet znalazł sie dywan. Harry bardzo sie ucieszył, podziękował mi i zaczął mną kręcić. Wtedy wpadliśmy na szafkę i zrzucilismy na siebie jego perfumy, ktore roztrzaskaly sie, a cala zawartość wylała sie głównie na mnie. Harry powiedział, ze kupiliście pyszności na obiad i nie ma czasu na mycie sie. Powiedział, ze mam ubrać jego koszulkę i szybko zejść na dół. Widocznie on też szybko sie przebral i stad te krzywo zapięte guziki. No a resztę to juz widzieliście.

Niall: Teraz wszystko jest jasne i nawet zabawne. A propos tego obiadu to moze byśmy go zjedli?

Ja: A co z Harrym?

Li: Myślę, że woli teraz pobyc sam.

Ja: Niall, teraz możesz zajzec do lodówki. Zrobiłam niespodziankę, jak macie ochote to jedzcie. Ja nie jestem glodna.

Li: Proszę, zjedz coś. Nie mozesz sie głodzić.

Niall: Zjedz chociaż trochę, dla mnie.

Ja: No jeżeli dla ciebie, to chyba nie mogę odmówić.


Zayn nałożył mi porcje i podał talerz. Ta trójka idiotów naprawdę potrafi poprawić chumor. Zjedliśmy obiad, a następnie deser, na którym pojawił sie również Harry. Wszystkie emocje powoli opadały. Siedzieliśmy w salonie na kanapie, gdy usłyszeliśmy trzasniecie drzwi. To Lou. Mam nadzieje, ze ochlonal juz i porozmawiamy spokojnie. Wyszłam do niego, zeby spokojnie porozmawiać.


Lou: Cześć kochanie.


Strasznie belkotal. Podszedl do mnie i chciał pocałować i wtedy poczułam uderzający odór alkoholu. Był strasznie pijany. Udsunelam sie od niego i skrzyzowalam ręce na piersi.


Ja: Idź na górę spać. Jesteś pijany i nie bede teraz z toba rozmawiać.

Lou: Obiecalas mi, ze sie trochę zabawimy w nocy.

Ja: Ale wtedy nie wiedziałam, ze bedziesz pijany. Proszę cię, idź na górę.

Lou: Oj nie gniewaj sie. Pobawmy sie trochę. Tak na zgodę.

Ja: Nie. Idziesz na górę.


Louis złapał mnie za nadgarstki i przyssal sie do moich ust. Próbowałam go odepchnąć, ale nawet pijany był silniejszy ode mnie. Po chwili oderwal sie od moich ust i dobieral sie do moich spodni. Im bardziej sie szarpalam tym mocniej dociskal mnie do ściany.


Ja: Ała! Louis zostaw mnie, słyszysz!? To boli! Puszczaj! Pomocy!


W tej chwili reszta chłopców wbiegła do przedpokoju. Harry nie myśląc wiele rzucił sie mi z pomocą i odepchnął ode mnie Louisa. Uciekłam i zapłakana rzuciłam sie w objęcia Horana. Lou podszedł chwiejnym krokiem do Harrego i uderzył go pięścią i w twarz. Cichy krzyk przerażenia wyrwał sie z moich ust, a potok łez popłynął po policzkach. Harry rzucił sie na Louisa i rozpętała sie bójka. Harry mial przewagę, bo w przeciwieństwie do Louisa potrafił utrzymać równowagę.


Ja: Chłopaki przestańcie, proszę!


Krzyczałam, a potok łez nie przestawał płynąć z moich oczu. Chłopcy postanowili ich rozdzielić. Li złapał mocno Harrego, a Zayn trzymał Lou. Z całej siły wtulalam sie w Nialla i pewnie wbijalam mu paznokcie w plecy.


Lou: Bohater sie znalazł.

Harry: Jak mogłeś jej to zrobic? Nie zasługujesz na nia!

Lou: No jasne ty bylbys lepszym kandydatem, prawda.

Harry: Co?

Lou: Oj proszę cię, nie jestesmy dziećmi. To co powiesz nam wszystkim prawdę, czy ja mam to zrobic?


Harry wyrwał sie z uścisku Zayna i uciekł do ogrodu.


Lou: Tak jak myślałem.

Li: Chodz stary bo bredzisz. Idę go położyć spać.

Niall: Jak chcesz Caroline to możesz dzisiaj spać u mnie.

Ja: Dobrze, dziekuje ci. Idę pogadać z Harrym.


Założyłam bluzę, bo na dworze jest juz coraz zimniej i chwycilam koc dla Harrego, ktory wybiegł w samej koszulce. Wyszłam na zewnątrz i zobaczyłam przyjaciela na huśtawce. Siedział z podkurczonymi nogami i wpatrywał sie w swoje buty. Przykrylam go kocem i usiadłam obok.


Ja: Jak sie czujesz?

Harry: Jak skończony idiota.


Ja: Ale dlaczego?

Harry: Jak mogłem sie zakochać w dziewczynie najlepszego przyjaciela i jeszcze dawać sobie szanse? Nie wiem co sobie myślałem, ze zostawisz go i rzucisz sie mi w ramiona? Przepraszam was. Wszystko moja wina. Zawsze wszystko psuje. Jestem idiota, przepraszam.

Ja: Za co ty mnie przepraszasz? Za to, że mnie kochasz? Za takie rzeczy sie nie przeprasza, bo po prostu nie można. Nigdy nie możesz przewidziec kogo pokochasz. Nasze serce jest dziwne. Czasami wybiera kogoś, kogo hmm nie powinno, ale nic na to nie poradzimy. Czasem wydaje nam sie, ze nie widzimy świata poza ta osoba, a po kilku dniach, tygodniach, miesiącach albo nawet latach stwierdzamy, ze bylismy głupi i tak naprawdę jej nie kochamy.

Harry: Chyba masz racje. A co bedzie z toba i Lou? Nie chce, zeby przez moje głupie zauroczenie wasz związek sie rozpadł. Idealnie do siebie pasujecie i dopelniacie sie. Mimo dość dużej różnicy wieku, swietnie sie dogadujecie. Lou zmienił sie przy tobie, na lepsze oczywiscie. Chyba trochę dorósł i zrobił sie bardziej odpowiedzialny i opiekuńczy.

Ja: Po tym co dzisiaj zrobił to sama nie wiem co myśleć.

Harry: Gdybym zobaczył moja dziewczynę i najlepszego kumpla w takiej sytuacji pewnie zareagowalbym podobnie.

Ja: Chyba masz racje. Cały czas obwiniam Lou, ale dobrze wiem, jak to wygladalo. Jeszcze twoje krzywo zapięte guziki i moje krótkie, moze za krótkie spodenki, ktore calkowicie zakrywala za duza koszulka i twoje perfumy.

Harry: Tak, to zdecydowanie wygladalo co najmniej dwuznacznie.

Ja: Poradzisz sobie teraz?

Harry: Myślę, ze tak. Przyjaźń?

Ja: Przyjaźń.


Przytulilam mocno Harrego i wróciliśmy do domu. Było juz późno, wiec poszłam do pokoju Nialla, gdzie mialam dzisiaj spać. Dostałam od niego koszulkę do spania i poszłam sie umyć. Wróciłam do pokoju i położyłam sie do łóżka.


Ja: Jeśli chcesz to pójdę na kanape.

Niall: Jeśli ktos miałby iść na kanape to tylko ja.

Ja: Mi nie przeszkadza twoja obecność.

Niall: Mi też nie.

Ja: Więc dobranoc.

Niall: Dobranoc.


___________________________________________________
___________________________________________________

Jest kolejny rozdział. Nareszcie wszystko sie wyjaśniło. No moze nie wszystko. Jak myślicie, co bedzie teraz miedzy Karolina i Louisem? Jak bedzie wyglądać przyjaźń Harrego i Lou? Jak bedzie wyglądać relacja pomiędzy Harrym i Karolina? To wszystko w kolejnych rozdziałach. KOMENTUJCIE !!!

niedziela, 3 marca 2013

Rozdział 23

~ Kilka dni później ~ ~ Piątek wieczorem ~


Gdy wróciłyśmy ze szkoly, do Agaty zadzwonili rodzice, żeby przyjechała do domu na weekend, wiec przyszlysmy do naszego domu, zeby Agata sie spakowala. Gdy byłyśmy gotowe poszłyśmy do chłopaków, ponieważ Liam mial odwieźć Agatę na lotnisko. Około 19 pożegnaliśmy sie z Agata. Chłopcy poprosili mnie, zebym została z nimi na weekend, wiec zgodziłam sie. Nie musiałam wracać do domu po jakies rzeczy, bo zostawiłam sobie u Lou trochę ciuchów na wszelki wypadek. Po około godzinie wrócił Liam. Razem z Lou zabrałam sie za przygotowanie kolacji.

 
Ja: Wiesz może co z Harrym?

Lou: Nie, ciągle sie nie odzywa. Siedzi całymi dniami u siebie w pokoju tylko teraz jakimś cudem zszedł. Powiedział mi tylko, ze wyjaśni mi wszystko jak bedzie na to gotowy i sam sobie wszystko poukłada.

Ja: No to zostaje nam tylko czekać. Spróbuję z nim jeszcze dzisiaj pogadać.

Lou: Nie wiem czy cokolwiek z niego wydusisz, ale zawsze można spróbować.


Dokonczylismy przygotowywanie kolacji i usiedliśmy całą szóstką do stołu. Cały czas obserwowałam Harrego. Ciągle siedział smutny i przygnebiony. Jeździł widelcem po talerzu i patrzył sie w niego jak zaczarowany.


Ja: Harry, nie smakuje ci?

Li: Harry musisz coś zjesc.

Lou: Halo, tu ziemia do Harrego!

Harry: Przepraszam, zamyslilem sie.

Zayn: To wiemy juz od kilku dni.

Li: Co sie z toba dzieje Harry?

Harry: Zle sie czuje, przepraszam.


Popatrzylismy sie na siebie nie wiedząc co robić. Harry po prostu wstał i poszedl do siebie ze spuszczona głową.


Lou: Idę z nim pogadać.

Ja: Zostań Lou. I tak nic nie zrobisz. Jak bedzie chciał to powie, nie możemy go naciskać.

Zayn: Caroline ma rację.

Li: Dobra chłopaki, jutro rano mamy sesje, wiec musimy wcześnie wstać i jakoś wygladac.

Lou: Jak chcesz Caroline to możesz jechać z nami.

Ja: Nie, dziekuje. Jutro sobota, a wy tu macie straszny syf.

Lou: Wiesz, ze nie musisz tego robić?

Ja: Tak, wiem ale muszę sie czyms zająć.

Li: Dobra chłopaki czas  spać.

Niall: Dobrze tato.


Każdy rozszedł sie do swoich pokoi. Poszlam sie szybko wykąpać. Położyłam się do łóżka, a Lou poszedł do łazienki. Po kilku minutach przyszedł, pocalowal mnie na dobranoc i po chwili zasnelismy wtuleni w siebie. Następnego dnia wstałam bardzo wcześnie, ponieważ stwierdziłam, ze pomogę ogarnąć sie chłopakom i zrobię im śniadanie. Po cichu weszłam do łazienki i przygotowałam sie na dzisiejszy dzień. Wyszłam i postanowiłam obudzić Lou, co nie jest wcale takie proste. Usiadłam przy nim i delikatnie musnelam jego usta moimi.


Ja: Kochanie, czas wstawać. Dzisiaj czeka was ciężki dzien.

Lou: Oj no proszę jeszcze pięć minut.

Ja: Juz ja znam te twoje piec minut. Wstawaj i marsz do łazienki. Zrobię sniadanie i pomogę ci coś ładnego wybrać.

Lou: No dobrze juz wstaję.


Jest taki słodki. Sami musielibyście go zobaczyć. Ma juz prawie 21 lat, a wciaz zachowuje sie jak pięcioletnie dziecko. Wyszłam na korytarz, żeby obudzić resztę chłopaków. Z naprzeciwka otworzyły sie drzwi i stanął w nich już prawie gotowy Liam.


Li: Cześć Caroline.

Ja: Dzien dobry Liam. Właśnie mialam was budzic.

Li: Widzę, ze wpadliśmy na ten sam pomysł. To zrobimy tak, ja obudze Zayna i Nialla, a ty Harrego. Moze być?

Ja: Jasne.


Uśmiechnęłam sie promiennie do Liama i poszłam w stronę pokoju Harrego. Zapukalam i nieslyszac odpowiedzi weszłam po cichu. Hazza spal słodko wtulony w poduszkę i przykryty kołdra po same uszy. Podeszłam do jego łóżka i delikatnie usiadłam na jego brzegu.


Ja: Harry, czas wstawać. Chodź, za chwilkę będzie śniadanie.

Harry: Daj mi jeszcze 5 minut.

Ja: Tak, jasne Lou mówi tak samo. Teraz pięć za chwilę znowu pięć, nie nabierzesz mnie na to. Wstawaj, później pomogę ci sie ogarnąć, a teraz idź się umyj i chodź na śniadanie.

Harry: Ok, już wstaje.

Ja: Tak w ogóle to nie mam pomysłu na sniadanie. Masz jakieś życzenie?

Harry: Hmm...mam ochote na naleśniki, ale nie takie tradycyjne. Zaskocz mnie.

Ja: No dobrze. Daj mi dziesięć minut.


Zeszłam na dół do kuchni. Chłopcy sie szykowali, wiec mialam czas na przygotowanie nalesnikowych pyszności i drugiego śniadania dla chłopaków. Najpierw zabrałam sie za przygotowywanie drugiego śniadania, bo wymaga więcej czasu. Przygotowałam wszystko i juz po chwili trzy blachy croissantów z czekolada ladowaly w piekarniku. Teraz czas na normalne śniadanie. Zaczęłam piec pierwsze naleśniki i do kuchni wszedł Niall.


Niall: Co tak ślicznie pachnie?

Ja: Śniadanko.

Niall: Pomóc ci?

Ja: Juz koncze, ale możesz nakryć do stołu.

Niall: Juz sie robi.

Ja: A i pilnuj, zeby chłopcy tu nie weszli.

Niall: Tak jest.


Usmiechnelam sie do siebie widząc entuzjazm Nialla, ktory mało co nie rozbił wszystkich talerzy. Skończyłam smażyć naleśniki, a do kuchni wbiegl Niall.


Niall: Juz gotowe?

Ja: Przyszedłeś w sama porę. Weź puszki z ananasem i  brzoskwinią, bita śmietanę i polewę czekoladowa. Dzisiaj nie patrzymy na kalorie, robimy sobie dzień czekolady. Co ty na to?

Niall: Juz nie mogę sie doczekać obiadu.

Ja: Chodz juz do stołu, albo bedziemy mieli czterech głodnych facetów na głowach.
Nioslam gorące naleśniki, a Niall różne dodatki. Położyłam je nastole i czekałam na reakcje chłopaków, bo nie były to tradycyjne naleśniki.

Lou: Co to takiego skarbie?

Ja: Specialne zamówienie Harrego.

Li: Co sobie zyczyles Harry?

Harry: Naleśniki, ale nie takie tradycyjne tylko inne.

Niall: Podpowiem wam, ze dziś jest dzień czekolady.

Zayn: Czyżby czekoladowe naleśniki?





Ja: Brawo Zayn.

Lou: Pierwszy raz takie widze.

Ja: Dobra nie gadajcie tylko jedzcie, bo czas ucieka, a jeszcze musicie sie wyszykować.

Zayn: I tak nas beda przebierać.

Ja: Czyli możecie wyjść do ludzi tak jak jestescie teraz ubrani?

Harry: No nie.

Ja: A wspomniałam, ze jak szybko zjecie to bedzie niespodzianka?


Popatrzyli na siebie i zjedli sniadanie ze zdwojoną prędkością. Nastepnie każdy schował swój talerz do zmywarki i poleciał do siebie sie szykować. Sprzatnelam ze stołu i spojrzałam na croissanty. Byly juz gotowe, wiec wylaczylam piekarnik, ale zostawiłam je w środku, zeby były cieplutkie. Poszlam na gore do Louisa.


Lou: No nareszcie jesteś.

Ja: Jakie mile przywitanie.

Lou: Przepraszam, ale nie mam pojęcia co ubrać.

Ja: No za dużego wyboru to ty nie masz. Same paski w twojej szafie. O popatrz ktos ci podrzucił biala koszulę.

Lou: Hahaha bardzo śmieszne wiesz.

Ja: Nie gadaj, tylko zakładaj. Masz jeszcze te jasne spodnie i szelki. Wracam za dziesięć minut i masz być gotowy.


Wyszkam od niego z pokoju i uslyszalam krzyki Nialla. Wpadłam do jego pokoju i mało conie peklam ze śmiechu widząc Nialla leżącego na podłodze, a moze raczej na polamanym krześle i jeszcze całego w dżemie.


Ja: Boże Niall nic ci nie jest?

Niall: Ja jestem cały, ale ta plama chyba szybko sie nie wypierze.

Ja: Coś wymyślę, a teraz idź sie umyj. Na łóżku kładę ci biala koszulkę, błękitna marynarkę i jasno brązowe spodnie. Załóż to i nie dotykaj jedzenia.

Niall: Dzięki.

Ja: Spoko, a teraz ruchy.


Wyszłam od Nialla. Jeszcze tylko Liam, Zayn i Harry. Najszybciej bedzie z Liamem. Weszlam do jego pokoju. Stał przy łóżku, na którym leżały trzy komplety. Popatrzył na mnie blagalnym wzrokiem.


Ja: Niebieska koszula w kratę i brązowe spodnie.

Li: Dziękuję.

Ja: Proszę. Lece do Zayna.


Weszlam do pokoju Zayna. Chłopak biegał po pokoju w ręczniku.


Ja: Zwolnij trochę, bo zaraz ci ten ręcznik spadnie.

Zayn: Ale ja nie wiem co ubrać i jeszcze te włosy. Popatrz jak ja wyglądam.

Ja: Przynies mi suszarkę, żel do wlosow i grzebień, a i jak juz idziesz do łazienki to masz. Biała koszulka, brązowa marynarka i jasne jeansy. Czas na ubranie sie, pol minuty.

Zayn: Ale...

Ja: 27, 26, 25...

Zayn: Juz idę.

Ja: Nie zapomnij o żelu, suszarce i grzebieniu.


W miedzy czasie postanowiłam pójść do Harrego. Uchylilam lekko drzwi. Hazza stal przed szafą.


Ja: Jak sobie radzisz?

Harry: Jak widzisz całkiem nieźle, juz mam bokserki.

Ja: Wiec lepiej niz Zayn.

Harry: Pomożesz mi coś wybrać?

Ja: Jasne, pokaz co tam masz.

Harry: Myślałem nad ta błękitna marynarką.

Ja: To jak juz tak wszyscy na trzy kolory to weź jeszcze białą koszulkę i ciemno brązowe spodnie.

Harry: Jesteś genialna.

Ja: Powiesz mi co sie z toba dzieje ostatnimi dniami.

Harry: To nie jest takie latwe. Nie chce nikomu psuć życia.

Ja: Jak to psuć życia?

Harry: No bo...

Zayn: Caroline, gdzie ty jesteś!

Ja: Przepraszam, muszę iść. Porozmawiamy jak wrócicie, dobrze?

Harry: Dobrze.


Wyszłam na korytarz i pobiegłam w stronę pokoju Zayna.


Ja: No co jest.

Zayn: Moje włosy cię potrzebują!

Ja: Spokojnie. Podaj mi suszarke i grzebień. Dobra teraz żel...i...gotowe.

Zayn: Jesteś wielka.

Ja: Dobra zbieraj chłopaków i idźcie na dol, ja pójdę do Lou i za chwile do was przyjdziemy.

Zayn: Ok.


Wyszliśmy z pokoju i tak jak powiedziałam poszłam do Louisa. Stal przy lustrze i układał włosy.


Ja: Daj mi trochę żelu i chodź tu do mnie.

Lou: Mówił ci juz ktos, ze jesteś wielka?

Ja: Spozniles sie tylko o czterech chłopaków.

Lou: Czyżbym mial konkurencję.

Ja: Nigdy.


Pocalowalam go namiętnie. Tak bardzo go kochałam. Gdyby coś mu sie stało to nie wiem co bym sobie zrobiła.


Ja: Chodz już bo za chwile przyjedzie limuzyna.

Lou: Jesteś pewna, ze nie chcesz z nami jechać?

Ja: Tak. To jest twoja praca, a powiedz mi kto normalny jeździ ze swoim chłopakiem do pracy? Tu sie przynajmniej na coś przydam.

Lou: Przestań tak mówić. Chyba ci w koncu wynagrodze twoja ciezka pracę.

Ja: Będę czekać, a teraz chodź na dół.


Lou złapał mnie za rękę i zeszliśmy na dół. Od razu pobiegłam do kuchni i wyciągnęłam z szafki papierowe torebki. Pochowalam do nich cieplutkie croissanty.


Ja: Proszę drugie śniadanie, żebyście nie zglodnieli.

Wszyscy: Dzięki mamo.


Chłopcy dali mi po buziaki w policzek i odebrali swoje przekąski. Przyjechała limuzyna i chłopcy wyszli na dwór. Stanelam w progu i pomachalam im na pożegnanie. No dobra czas brać sie za pozadki. Posprzatalam najpierw cały dół, czyli kuchnie, jadalnie, salon, łazienkę i dwa pokoje dla gości. Postanowiłam, ze teraz zabiorę sie za obiad. Zastanawiałam sie co ugotować, gdy zadzwonił Louis.


Lou: Cześć kotku.

Ja: Hej skarbie.

Lou: Co robisz? Nie nudzisz sie? Horan zostaw mój telefon...przepraszam, ale...Niall do cholery!

Ja: Jezu co tam sie dzieje? Halo?

Li: Hej tu Liam. Chłopcy właśnie pobili sie o telefon.

Ja: Ale dlaczego?

Li: Bo mamy ci coś ważnego do powiedzenia. Oj czekaj bo Lou za chwile mnie zabije.

Lou: Caroline, jesteś tam jeszcze?

Ja: Jestem głupki, to co chcecie mi powiedzieć?

Lou: Ze jesteś genialna i nasza stylistka powiedziała, ze nie musimy sie przebierać na ta sesję.

Ja: To super.

Lou: A co teraz robisz?

Ja: Wasnie posprzatalam cały dół i zastanawiam sie co ugotować.

Lou: To nie gotuj nic, my coś przywieziemy.

Ja: No dobrze. Smakowały wam croissanty?

Niall: Pyszne były! Chce więcej!

Ja: No wiec chyba muszę przygotować jakas niespodziankę.

Zayn: Czekamy!

Ja: Do zobaczenia.

Lou: Będziemy gdzieś za godzinkę. Kocham cię.

Ja: Ja ciebie też.


No to obiad mam z głowy. Na dzisiaj xostalomi tylko sprzątnięcie góry i zrobienie deseru. Chyba najpierwzajme sie tym drugim. Dzisiaj ustaliliśmy dzien czekolady, wiec upiekę tort czekoladowy. Przygotowałam wszystkie składniki i po chwili tort lądował w piekarniku. Postanowiłam nie marnować czasu i zająć sie górą. Najpierw najmniej wymagający, czyli pokój Liama. Tu wystarczyło tylko zetrzeć kurze i umyć podłogi. Kolejne pokoje wymagały trochę więcej pracy. Wszędzie walaly się ciuchy i nie wiadomo co jeszcze. Miałam zabierać sie za łazienki, gdy uslyszalam piszczenie piekarnika, co oznaczało, ze tort sie upiekł. Szybko, ale dokładnie umylam ręce i zbiegłam po schodach na dół. Wyciągnęłam ciasto z piekarnika i zaczęłam je ozdabiać. Gdy bylo juz gotowe i trochę przestyglo, włożyłam je do lodówki. Napilam sie wody i poszłam dalej sprzątać. Z Agata pewnie poszłoby mi szybciej. Padam na pysk, a to jeszcze nie koniec. Za chwile wrócą chłopcy, więc chce, zeby wszystko było gotowe. Właśnie sprzatalam łazienkę Harrego, która byla juz ostatnia, gdy uslyszalam trzasniecie drzwi i głośne "Juz jestesmy". Usmiechnelam się do siebie.


Lou: Gdzie jesteś skarbie?

Ja: Na górze, koncze sprzątać, za chwilkę zejdę.

Li: To my przygotujemy wszystko do obiadu.

Ja: Dobrze. A i proszę nie zblizajcie sie do lodówki dobrze? Szczególnie ty Horan.

Niall: No dobrze obiecuje i przypilnuje reszty.


Muszę jeszcze tylko umyć lustro i koniec. Usłyszałam kroki na schodach, ktore zbliżały sie w moja stronę. Po chwili do pokoju wszedł Harry.


Harry: Wow, tu chyba nigdy nie bylo takiego porządku. Caroline, gdzie jesteś, muszę cię uściskać.

Ja: Tu, w łazience.


Harry wbiegl do łazienki, mocno mnie przytulił i zaczął mną kręcić.


Ja: Harry idioto przestań!


W pewnym momecie wpadliśmy na szafkę i zrzucilismy na siebie cały flakonik perfum Harrego.


Ja: Cholera, wiedziałam, ze coś sie stanie. Teraz muszę sie umyć i przebrać. Odkupie ci te perfumy.

Harry: Przestań, to byla moja wina. Nie ma teraz czasu na kąpiele. Ubierz jakas moja koszulkę i chodź szybko na dół. Przywieźliśmy same pyszności.

Ja: Widzę, ze ktos tu ma dzisiaj lepszy humor.

Harry: Po tej sesji jest dużo lepiej. Gdybyś tylko widziała nasza piątkę wyglupiajacych sie idiotów.

Ja: Jakbys nie pamiętał to mam was na codzien.

Harry: No tak. Dobra ubieraj szybko jakas koszulkę i chodź na dół.


Harry wyszedł z pokoju i zszedł na dół. Stanęłam przy jego szafie i wzięłam koszulkę Rolling Stonesów. Ubralam ja i również zeszłam na dół. Ciągle pachnialam perfumami Harrego, ale i tak juz na schodach poczułam cudowny zapach zeberek w miodzie. Zeszłam na dół i wszystkie oczy zwróciły sie na mnie. Wszyscy oprócz Harrego patrzyli zdziwieni. Nie mialam pojęcia o co chodzi. Po chwili podszedł do mnie Louis.


Lou: Caroline...

__________________________________________________________________________________
__________________________________________________________________________________

Cześć wszystkim, jak widzicie nareszcie wróciłam. Mam nadzieję, że mi wybaczycie i że was nie straciłam. No więc teraz kilka słów wytłumaczenia. Nie miałam internetu przez kilka dni i jeszcze byłam chora, więc nie mogłam was nawet o niczym poinformować. Bardzo, ale to bardzo mocno was przepraszam. Teraz rozdziały będą dodawane według obietnicy co niedzielę. W tym rozdziałe pod koniec mamy hmmm moment grozy. Jak myślicie, o co chodzi? Dlaczego chłopcy tak dziwnie patrzą na Karolinę? Czy będą kolejne kłótnie, a może coś poważniejszego? Czy Harry i Karolina dokończą swoją rozmowę? To wszystko już za tydzień.

I jeszcze kilka zdjęć z tej sesji, do której Karolina ubrała chłopaków.