Gdy wróciłyśmy ze szkoly, do Agaty zadzwonili rodzice, żeby przyjechała do domu na weekend, wiec przyszlysmy do naszego domu, zeby Agata sie spakowala. Gdy byłyśmy gotowe poszłyśmy do chłopaków, ponieważ Liam mial odwieźć Agatę na lotnisko. Około 19 pożegnaliśmy sie z Agata. Chłopcy poprosili mnie, zebym została z nimi na weekend, wiec zgodziłam sie. Nie musiałam wracać do domu po jakies rzeczy, bo zostawiłam sobie u Lou trochę ciuchów na wszelki wypadek. Po około godzinie wrócił Liam. Razem z Lou zabrałam sie za przygotowanie kolacji.
Ja: Wiesz może co z Harrym?
Lou: Nie, ciągle sie nie odzywa. Siedzi całymi dniami u siebie w pokoju tylko teraz jakimś cudem zszedł. Powiedział mi tylko, ze wyjaśni mi wszystko jak bedzie na to gotowy i sam sobie wszystko poukłada.
Ja: No to zostaje nam tylko czekać. Spróbuję z nim jeszcze dzisiaj pogadać.
Lou: Nie wiem czy cokolwiek z niego wydusisz, ale zawsze można spróbować.
Dokonczylismy przygotowywanie kolacji i usiedliśmy całą szóstką do stołu. Cały czas obserwowałam Harrego. Ciągle siedział smutny i przygnebiony. Jeździł widelcem po talerzu i patrzył sie w niego jak zaczarowany.
Ja: Harry, nie smakuje ci?
Li: Harry musisz coś zjesc.
Lou: Halo, tu ziemia do Harrego!
Harry: Przepraszam, zamyslilem sie.
Zayn: To wiemy juz od kilku dni.
Li: Co sie z toba dzieje Harry?
Harry: Zle sie czuje, przepraszam.
Popatrzylismy sie na siebie nie wiedząc co robić. Harry po prostu wstał i poszedl do siebie ze spuszczona głową.
Lou: Idę z nim pogadać.
Ja: Zostań Lou. I tak nic nie zrobisz. Jak bedzie chciał to powie, nie możemy go naciskać.
Zayn: Caroline ma rację.
Li: Dobra chłopaki, jutro rano mamy sesje, wiec musimy wcześnie wstać i jakoś wygladac.
Lou: Jak chcesz Caroline to możesz jechać z nami.
Ja: Nie, dziekuje. Jutro sobota, a wy tu macie straszny syf.
Lou: Wiesz, ze nie musisz tego robić?
Ja: Tak, wiem ale muszę sie czyms zająć.
Li: Dobra chłopaki czas spać.
Niall: Dobrze tato.
Każdy rozszedł sie do swoich pokoi. Poszlam sie szybko wykąpać. Położyłam się do łóżka, a Lou poszedł do łazienki. Po kilku minutach przyszedł, pocalowal mnie na dobranoc i po chwili zasnelismy wtuleni w siebie. Następnego dnia wstałam bardzo wcześnie, ponieważ stwierdziłam, ze pomogę ogarnąć sie chłopakom i zrobię im śniadanie. Po cichu weszłam do łazienki i przygotowałam sie na dzisiejszy dzień. Wyszłam i postanowiłam obudzić Lou, co nie jest wcale takie proste. Usiadłam przy nim i delikatnie musnelam jego usta moimi.
Ja: Kochanie, czas wstawać. Dzisiaj czeka was ciężki dzien.
Lou: Oj no proszę jeszcze pięć minut.
Ja: Juz ja znam te twoje piec minut. Wstawaj i marsz do łazienki. Zrobię sniadanie i pomogę ci coś ładnego wybrać.
Lou: No dobrze juz wstaję.
Jest taki słodki. Sami musielibyście go zobaczyć. Ma juz prawie 21 lat, a wciaz zachowuje sie jak pięcioletnie dziecko. Wyszłam na korytarz, żeby obudzić resztę chłopaków. Z naprzeciwka otworzyły sie drzwi i stanął w nich już prawie gotowy Liam.
Li: Cześć Caroline.
Ja: Dzien dobry Liam. Właśnie mialam was budzic.
Li: Widzę, ze wpadliśmy na ten sam pomysł. To zrobimy tak, ja obudze Zayna i Nialla, a ty Harrego. Moze być?
Ja: Jasne.
Uśmiechnęłam sie promiennie do Liama i poszłam w stronę pokoju Harrego. Zapukalam i nieslyszac odpowiedzi weszłam po cichu. Hazza spal słodko wtulony w poduszkę i przykryty kołdra po same uszy. Podeszłam do jego łóżka i delikatnie usiadłam na jego brzegu.
Ja: Harry, czas wstawać. Chodź, za chwilkę będzie śniadanie.
Harry: Daj mi jeszcze 5 minut.
Ja: Tak, jasne Lou mówi tak samo. Teraz pięć za chwilę znowu pięć, nie nabierzesz mnie na to. Wstawaj, później pomogę ci sie ogarnąć, a teraz idź się umyj i chodź na śniadanie.
Harry: Ok, już wstaje.
Ja: Tak w ogóle to nie mam pomysłu na sniadanie. Masz jakieś życzenie?
Harry: Hmm...mam ochote na naleśniki, ale nie takie tradycyjne. Zaskocz mnie.
Ja: No dobrze. Daj mi dziesięć minut.
Zeszłam na dół do kuchni. Chłopcy sie szykowali, wiec mialam czas na przygotowanie nalesnikowych pyszności i drugiego śniadania dla chłopaków. Najpierw zabrałam sie za przygotowywanie drugiego śniadania, bo wymaga więcej czasu. Przygotowałam wszystko i juz po chwili trzy blachy croissantów z czekolada ladowaly w piekarniku. Teraz czas na normalne śniadanie. Zaczęłam piec pierwsze naleśniki i do kuchni wszedł Niall.
Niall: Co tak ślicznie pachnie?
Ja: Śniadanko.
Niall: Pomóc ci?
Ja: Juz koncze, ale możesz nakryć do stołu.
Niall: Juz sie robi.
Ja: A i pilnuj, zeby chłopcy tu nie weszli.
Niall: Tak jest.
Usmiechnelam sie do siebie widząc entuzjazm Nialla, ktory mało co nie rozbił wszystkich talerzy. Skończyłam smażyć naleśniki, a do kuchni wbiegl Niall.
Niall: Juz gotowe?
Ja: Przyszedłeś w sama porę. Weź puszki z ananasem i brzoskwinią, bita śmietanę i polewę czekoladowa. Dzisiaj nie patrzymy na kalorie, robimy sobie dzień czekolady. Co ty na to?
Niall: Juz nie mogę sie doczekać obiadu.
Ja: Chodz juz do stołu, albo bedziemy mieli czterech głodnych facetów na głowach.
Nioslam gorące naleśniki, a Niall różne dodatki. Położyłam je nastole i czekałam na reakcje chłopaków, bo nie były to tradycyjne naleśniki.
Lou: Co to takiego skarbie?
Ja: Specialne zamówienie Harrego.
Li: Co sobie zyczyles Harry?
Harry: Naleśniki, ale nie takie tradycyjne tylko inne.
Niall: Podpowiem wam, ze dziś jest dzień czekolady.
Zayn: Czyżby czekoladowe naleśniki?
Ja: Brawo Zayn.
Lou: Pierwszy raz takie widze.
Ja: Dobra nie gadajcie tylko jedzcie, bo czas ucieka, a jeszcze musicie sie wyszykować.
Zayn: I tak nas beda przebierać.
Ja: Czyli możecie wyjść do ludzi tak jak jestescie teraz ubrani?
Harry: No nie.
Ja: A wspomniałam, ze jak szybko zjecie to bedzie niespodzianka?
Popatrzyli na siebie i zjedli sniadanie ze zdwojoną prędkością. Nastepnie każdy schował swój talerz do zmywarki i poleciał do siebie sie szykować. Sprzatnelam ze stołu i spojrzałam na croissanty. Byly juz gotowe, wiec wylaczylam piekarnik, ale zostawiłam je w środku, zeby były cieplutkie. Poszlam na gore do Louisa.
Lou: No nareszcie jesteś.
Ja: Jakie mile przywitanie.
Lou: Przepraszam, ale nie mam pojęcia co ubrać.
Ja: No za dużego wyboru to ty nie masz. Same paski w twojej szafie. O popatrz ktos ci podrzucił biala koszulę.
Lou: Hahaha bardzo śmieszne wiesz.
Ja: Nie gadaj, tylko zakładaj. Masz jeszcze te jasne spodnie i szelki. Wracam za dziesięć minut i masz być gotowy.
Wyszkam od niego z pokoju i uslyszalam krzyki Nialla. Wpadłam do jego pokoju i mało conie peklam ze śmiechu widząc Nialla leżącego na podłodze, a moze raczej na polamanym krześle i jeszcze całego w dżemie.
Ja: Boże Niall nic ci nie jest?
Niall: Ja jestem cały, ale ta plama chyba szybko sie nie wypierze.
Ja: Coś wymyślę, a teraz idź sie umyj. Na łóżku kładę ci biala koszulkę, błękitna marynarkę i jasno brązowe spodnie. Załóż to i nie dotykaj jedzenia.
Niall: Dzięki.
Ja: Spoko, a teraz ruchy.
Wyszłam od Nialla. Jeszcze tylko Liam, Zayn i Harry. Najszybciej bedzie z Liamem. Weszlam do jego pokoju. Stał przy łóżku, na którym leżały trzy komplety. Popatrzył na mnie blagalnym wzrokiem.
Ja: Niebieska koszula w kratę i brązowe spodnie.
Li: Dziękuję.
Ja: Proszę. Lece do Zayna.
Weszlam do pokoju Zayna. Chłopak biegał po pokoju w ręczniku.
Ja: Zwolnij trochę, bo zaraz ci ten ręcznik spadnie.
Zayn: Ale ja nie wiem co ubrać i jeszcze te włosy. Popatrz jak ja wyglądam.
Ja: Przynies mi suszarkę, żel do wlosow i grzebień, a i jak juz idziesz do łazienki to masz. Biała koszulka, brązowa marynarka i jasne jeansy. Czas na ubranie sie, pol minuty.
Zayn: Ale...
Ja: 27, 26, 25...
Zayn: Juz idę.
Ja: Nie zapomnij o żelu, suszarce i grzebieniu.
W miedzy czasie postanowiłam pójść do Harrego. Uchylilam lekko drzwi. Hazza stal przed szafą.
Ja: Jak sobie radzisz?
Harry: Jak widzisz całkiem nieźle, juz mam bokserki.
Ja: Wiec lepiej niz Zayn.
Harry: Pomożesz mi coś wybrać?
Ja: Jasne, pokaz co tam masz.
Harry: Myślałem nad ta błękitna marynarką.
Ja: To jak juz tak wszyscy na trzy kolory to weź jeszcze białą koszulkę i ciemno brązowe spodnie.
Harry: Jesteś genialna.
Ja: Powiesz mi co sie z toba dzieje ostatnimi dniami.
Harry: To nie jest takie latwe. Nie chce nikomu psuć życia.
Ja: Jak to psuć życia?
Harry: No bo...
Zayn: Caroline, gdzie ty jesteś!
Ja: Przepraszam, muszę iść. Porozmawiamy jak wrócicie, dobrze?
Harry: Dobrze.
Wyszłam na korytarz i pobiegłam w stronę pokoju Zayna.
Ja: No co jest.
Zayn: Moje włosy cię potrzebują!
Ja: Spokojnie. Podaj mi suszarke i grzebień. Dobra teraz żel...i...gotowe.
Zayn: Jesteś wielka.
Ja: Dobra zbieraj chłopaków i idźcie na dol, ja pójdę do Lou i za chwile do was przyjdziemy.
Zayn: Ok.
Wyszliśmy z pokoju i tak jak powiedziałam poszłam do Louisa. Stal przy lustrze i układał włosy.
Ja: Daj mi trochę żelu i chodź tu do mnie.
Lou: Mówił ci juz ktos, ze jesteś wielka?
Ja: Spozniles sie tylko o czterech chłopaków.
Lou: Czyżbym mial konkurencję.
Ja: Nigdy.
Pocalowalam go namiętnie. Tak bardzo go kochałam. Gdyby coś mu sie stało to nie wiem co bym sobie zrobiła.
Ja: Chodz już bo za chwile przyjedzie limuzyna.
Lou: Jesteś pewna, ze nie chcesz z nami jechać?
Ja: Tak. To jest twoja praca, a powiedz mi kto normalny jeździ ze swoim chłopakiem do pracy? Tu sie przynajmniej na coś przydam.
Lou: Przestań tak mówić. Chyba ci w koncu wynagrodze twoja ciezka pracę.
Ja: Będę czekać, a teraz chodź na dół.
Lou złapał mnie za rękę i zeszliśmy na dół. Od razu pobiegłam do kuchni i wyciągnęłam z szafki papierowe torebki. Pochowalam do nich cieplutkie croissanty.
Ja: Proszę drugie śniadanie, żebyście nie zglodnieli.
Wszyscy: Dzięki mamo.
Chłopcy dali mi po buziaki w policzek i odebrali swoje przekąski. Przyjechała limuzyna i chłopcy wyszli na dwór. Stanelam w progu i pomachalam im na pożegnanie. No dobra czas brać sie za pozadki. Posprzatalam najpierw cały dół, czyli kuchnie, jadalnie, salon, łazienkę i dwa pokoje dla gości. Postanowiłam, ze teraz zabiorę sie za obiad. Zastanawiałam sie co ugotować, gdy zadzwonił Louis.
Lou: Cześć kotku.
Ja: Hej skarbie.
Lou: Co robisz? Nie nudzisz sie? Horan zostaw mój telefon...przepraszam, ale...Niall do cholery!
Ja: Jezu co tam sie dzieje? Halo?
Li: Hej tu Liam. Chłopcy właśnie pobili sie o telefon.
Ja: Ale dlaczego?
Li: Bo mamy ci coś ważnego do powiedzenia. Oj czekaj bo Lou za chwile mnie zabije.
Lou: Caroline, jesteś tam jeszcze?
Ja: Jestem głupki, to co chcecie mi powiedzieć?
Lou: Ze jesteś genialna i nasza stylistka powiedziała, ze nie musimy sie przebierać na ta sesję.
Ja: To super.
Lou: A co teraz robisz?
Ja: Wasnie posprzatalam cały dół i zastanawiam sie co ugotować.
Lou: To nie gotuj nic, my coś przywieziemy.
Ja: No dobrze. Smakowały wam croissanty?
Niall: Pyszne były! Chce więcej!
Ja: No wiec chyba muszę przygotować jakas niespodziankę.
Zayn: Czekamy!
Ja: Do zobaczenia.
Lou: Będziemy gdzieś za godzinkę. Kocham cię.
Ja: Ja ciebie też.
No to obiad mam z głowy. Na dzisiaj xostalomi tylko sprzątnięcie góry i zrobienie deseru. Chyba najpierwzajme sie tym drugim. Dzisiaj ustaliliśmy dzien czekolady, wiec upiekę tort czekoladowy. Przygotowałam wszystkie składniki i po chwili tort lądował w piekarniku. Postanowiłam nie marnować czasu i zająć sie górą. Najpierw najmniej wymagający, czyli pokój Liama. Tu wystarczyło tylko zetrzeć kurze i umyć podłogi. Kolejne pokoje wymagały trochę więcej pracy. Wszędzie walaly się ciuchy i nie wiadomo co jeszcze. Miałam zabierać sie za łazienki, gdy uslyszalam piszczenie piekarnika, co oznaczało, ze tort sie upiekł. Szybko, ale dokładnie umylam ręce i zbiegłam po schodach na dół. Wyciągnęłam ciasto z piekarnika i zaczęłam je ozdabiać. Gdy bylo juz gotowe i trochę przestyglo, włożyłam je do lodówki. Napilam sie wody i poszłam dalej sprzątać. Z Agata pewnie poszłoby mi szybciej. Padam na pysk, a to jeszcze nie koniec. Za chwile wrócą chłopcy, więc chce, zeby wszystko było gotowe. Właśnie sprzatalam łazienkę Harrego, która byla juz ostatnia, gdy uslyszalam trzasniecie drzwi i głośne "Juz jestesmy". Usmiechnelam się do siebie.
Lou: Gdzie jesteś skarbie?
Ja: Na górze, koncze sprzątać, za chwilkę zejdę.
Li: To my przygotujemy wszystko do obiadu.
Ja: Dobrze. A i proszę nie zblizajcie sie do lodówki dobrze? Szczególnie ty Horan.
Niall: No dobrze obiecuje i przypilnuje reszty.
Muszę jeszcze tylko umyć lustro i koniec. Usłyszałam kroki na schodach, ktore zbliżały sie w moja stronę. Po chwili do pokoju wszedł Harry.
Harry: Wow, tu chyba nigdy nie bylo takiego porządku. Caroline, gdzie jesteś, muszę cię uściskać.
Ja: Tu, w łazience.
Harry wbiegl do łazienki, mocno mnie przytulił i zaczął mną kręcić.
Ja: Harry idioto przestań!
W pewnym momecie wpadliśmy na szafkę i zrzucilismy na siebie cały flakonik perfum Harrego.
Ja: Cholera, wiedziałam, ze coś sie stanie. Teraz muszę sie umyć i przebrać. Odkupie ci te perfumy.
Harry: Przestań, to byla moja wina. Nie ma teraz czasu na kąpiele. Ubierz jakas moja koszulkę i chodź szybko na dół. Przywieźliśmy same pyszności.
Ja: Widzę, ze ktos tu ma dzisiaj lepszy humor.
Harry: Po tej sesji jest dużo lepiej. Gdybyś tylko widziała nasza piątkę wyglupiajacych sie idiotów.
Ja: Jakbys nie pamiętał to mam was na codzien.
Harry: No tak. Dobra ubieraj szybko jakas koszulkę i chodź na dół.
Harry wyszedł z pokoju i zszedł na dół. Stanęłam przy jego szafie i wzięłam koszulkę Rolling Stonesów. Ubralam ja i również zeszłam na dół. Ciągle pachnialam perfumami Harrego, ale i tak juz na schodach poczułam cudowny zapach zeberek w miodzie. Zeszłam na dół i wszystkie oczy zwróciły sie na mnie. Wszyscy oprócz Harrego patrzyli zdziwieni. Nie mialam pojęcia o co chodzi. Po chwili podszedł do mnie Louis.
Lou: Caroline...
__________________________________________________________________________________
__________________________________________________________________________________
Cześć wszystkim, jak widzicie nareszcie wróciłam. Mam nadzieję, że mi wybaczycie i że was nie straciłam. No więc teraz kilka słów wytłumaczenia. Nie miałam internetu przez kilka dni i jeszcze byłam chora, więc nie mogłam was nawet o niczym poinformować. Bardzo, ale to bardzo mocno was przepraszam. Teraz rozdziały będą dodawane według obietnicy co niedzielę. W tym rozdziałe pod koniec mamy hmmm moment grozy. Jak myślicie, o co chodzi? Dlaczego chłopcy tak dziwnie patrzą na Karolinę? Czy będą kolejne kłótnie, a może coś poważniejszego? Czy Harry i Karolina dokończą swoją rozmowę? To wszystko już za tydzień.
I jeszcze kilka zdjęć z tej sesji, do której Karolina ubrała chłopaków.
Rozdział jak zwykle genialny. Długo nie dodawałas, a tu taka niespodzianka. Oo, czyby Lou byl zazdrosny? Heh
OdpowiedzUsuńDodawaj szybko nastepny :*
@real_ronnie
Swietny rozdzial :) mam nadzieje ze juz jestes zdrowa ;)
OdpowiedzUsuńUuu.... Louisek zazdrosny... ;D
OdpowiedzUsuńCzekam na next. ;pp