czwartek, 3 stycznia 2013

Rozdział 14

~ Dwa Tygodnie Później ~


Minęły juz dwa tygodnie. Cudowne dwa tygodnie z rodzina. Jak to szybko zlecialo. Rodzice Agaty zgodzili sie na wszystko. Na jej naukę w Londynie i na nasze wspólne mieszkanie. Agata musiała polecieć do Londynu tydzień wcześniej, żeby móc złożyć papiery do szkoły. Teraz czas na mnie. Dzisiaj też wracają chłopcy. Dzięki rodzica i Sweetie nie tęskniłam tak mocno. Właśnie jestem na lotnisku i żegnam sie z rodzicami.


Ja: Mamo postaw mnie juz. Sciskasz mnie mocniej niż za pierwszym razem. Chyba nie mogę przyjeżdżać w odwiedziny.

Mama: Oj nie gadaj głupot.

Tata: Przyjeżdżaj jak najczęściej.

Mama: Po prostu teraz juz wiem, ze zaczniesz naukę i juz nieprzyjedziesz na wakacje.

Ja: Jeszcze nic nie wiadomo. Dowiem sie dzisiaj o ile mnie puscicie.

Tata: Mam nadzieje, ze Agata też sie dostanie.

Ja: Jestem tego pewna. Dzwoniła ostatnio i powiedziała, ze dzisiaj jej powiedzą. Wiec trzymajcie za nas kciuki.

Mama: Oczywiście, ze będziemy trzymać. Zadzwoń od razu jak tylko sie dowiesz.

Ja: Dobrze. Zadzwonię.

Mama: Wzięłaś wszystko?

Ja: Tak. Wszystko mam.

Tata: Rzeczy Sweetie?

Ja: Tak. Wszystko jest.

Mama: Jakby ci czegos brakowało to dzwon.

Ja: Dobrze. Na mnie juz czas. Pa. Postaram sie przyjechać jak najszybciej.

Mama: Ucz się.

Ja: Tak wiem.

Tata: I szczęścia z Louisem.

Ja: Dziekuje.

Mama: To pa.

Tata: Pa.

Ja: Do zobaczenia.


Poszłam na odprawę i chwile pozniej juz siedziałam w samolocie. Zapielam pasy i wystartowaliśmy. Tak sie cieszyłam, ze zobaczę Louisa, ze nie mogłam zasnąć. Cały lot przesiedzialam patrząc w okno. Kocham ten widok, gdy lecisz ponad chmurami i patrzysz w dół na chmury, które wyglądają jak puchowa pierzyna przykrywająca cały świat. Gdy tak lecisz, z góry wszystko jest takie maleńkie. W niecałą godzinę byłam w Londynie. Wysiadlam z samolotu, odebrałam bagaż i Sweetie i usiadlam na ławce, gdzie czekałam na Agatę i Perrie. Po kilku minutach zobaczyłam je, zerwalam sie z miejsca i ze wszystkimi rzeczami pobiegłam w ich stronę. Odlozylam wszystko i mocno je przytulilam.


Perrie: Ej, Caroline to były tylko dwa tygodnie.

Ja: Wiem, ale tak sie ciesze, że nareszcie znowu będziemy razem. Wszyscy w ósemkę i nikt więcej.

Agata: Tak. Nareszcie.

Perrie: To jedziemy do domu bo juz 9, a o 10 macie być w szkole.

Ja: A o 16 wracają chłopcy. Nareszcie.

Perrie: To chodzmy.


Wsiadlysmy do auta I popedzilysmy do domu. Szybko z Agata przebralysmy się i znowu wskoczylysmy do auta Perrie. Jak dobrze, ze chociaż ona ma prawko i chce jej sie nas wozić. Dojechalysmy pod szkole 15 minut przed 10. Wyciągnęłam Sweetie, zapielam jej szelki i usiadlysmy na schodach pod budynkiem.


Ja: Strasznie sie boje. A co jesli mnie nie przyjmą?

Agata: Ciebie przyjmą na pewno. Gorzej ze mną.

Ja: Agata przestań tak mówić i myśleć.

Perrie: Moglybyscie mówić po Angielsku? Nic nie rozumiem z waszej kłótni.

Ja: A tak. Przepraszam Perrie, ale jestem tak zestresowana, ze całkiem zapomniałam, ze muszę mówić po angielsku.

Agata: A ja juz mam taki automat, ze słyszę Polski to mowie po polsku, a jak słyszę angielski to po angielsku.

Perrie: Domyślam sie, ze chodziło o szkole, wiec mam wam coś do powiedzenia. Jeszcze nigdy nie widziałam osób zzagranicy, które tak dobrze i płynnie mówiłyby po angielsku. Wasze oceny również są świetne, wiec nie widze ani jednego powodu, żeby odrzucić wasze podania. A teraz szybko do środka. Ja poczekam tutaj.


Jak na rozkaz wstalysmy i ruszylysmy w kierunku drzwi. Wzielysmy głęboki oddech, spojrzalysmy na siebie, głośno wypuscilysmy powietrze i otworzyłysmy duże drzwi. Po przekroczeniu progu naszym oczom ukazał sie ogromny tłum.


Ja: No pięknie.

Agata: Tylko nie mów mi, ze te wszystkie osoby składały podanie do tej szkoły.

Ja: Niestety myślę, ze to prawda.

Agata: Wiesz, ze znowu mówimy po polsku i wszyscy patrzą sie na nas jak na idiotki.

Ja: Taa. Ale spójrz na to z drugiej strony. Mozemy ich wszystkich zwyzywac i gadać jakies pierdoły, a oni i tak nie zrozumieją.

Agata: Tak. Masz racje. Chyba to polubie.


Rozesmialysmy sie. W tym momencie naszym oczom ukazał sie wysoki, przystojny mężczyzna w wieku około 35 lat.


On: Witam serdecznie wszystkich, którzy tu przyszli. Informacja dla tych, ktorzy jeszcze tego nie wiedza, jestem dyrektorem tej szkoly. Dla niektórych dzisiejszy dzień bedzie dniem cudownym, a dla innych bardzo smutnym. No cóż nie będę dużo gadać. Z większością osób spotkam sie na rozpoczęciu, a na pogaduchy będziemy mieli kilka lat, wiec na pewno zdążycie jeszcze ze mną porozmawiać. Na salach wiszą kartki z nazwa kierunku. Odnajdzcie sale i wejdzcie do środka. Na korkowej tablicy będą wisieć listy osób przyjętych, osób na liście rezerwowej oraz nazwiska osób, które maja sie zgłosić do mnie jeszcze dzisiaj. To tyle z mojej strony. Gratuluje wszystkim i do zobaczenia we wrześniu.


Wszyscy zaczęli przepychać sie w kierunku sal, szukając kartki z odpowiednim napisem. Wbieglysmy do odpowiedniej sali jako jedne z pierwszych osób i podbieglysmy do wiszących kartek. Postanowiłyśmy polecieć od listy osób, które maja zgłosić sie do dyrektora. Nie było nas tam. Następnie lista rezerwowa. Przeszukalysmy ja dwa razy...i...tam...tez nie było naszych nazwisk. Teraz miałyśmy juz tylko 50% szansy. Albo tak, albo nie. Jechałam palcem po liście i w końcu znalazłam. Nazwisko Agaty było na liście. Ucieszyłam sie i pokazałam Agacie. Teraz czas na mnie. Powoli jechałam palcem po liście. Przeszukalam listę dwa razy i nic. Zrezygnowana i smutna przejechalam ostatni raz palcem po liście...i...jest! Jest moje nazwisko na liście! Przyjęli mnie! Przyjęli nas! Niech tylko chłopcy sie dowiedzą. Rzucilysmy sie sobie w ramiona. Popedzilysmy do Perrie, która pewnie niecierpliwila sie na schodach. Uspokoilysmy sie, chcąc zrobić jej niespodziankę. Udając smutne wyszlysmy z budynku. Gdy tylko Perrie nas zobaczyła zerwała sie z miejsca i podbiegła do nas.


Perrie: I jak wam poszło?

Ja: Wiesz Perrie, życie bywa czasem okrutne...

Perrie: Ooo. Tak mi przykro. Chocmy na kawę.

Agata: Ale nasze życie nie jest okrutne.

Ja: Jest wręcz cudowne. Nie można nawet marzyc o niczym więcej.

Perrie: Boże nie straszcie mnie więcej. Mówiłam, ze nie ma co panikować, ze na pewno sie dostaniecie. Mówiłam! Ale kawa nadal aktualna.

Ja: No pewnie.


Wzięłam smycz od Perrie i  poszłyśmy do kawiarni za rogiem. Usiadlysmy przy stoliku rozmawiałyśmy i smialysmy sie. Ja i Agata zadzwonilysmy do rodzicow, zeby przekazac im dobre wiesci. Pijac kawę, kontem oka dostrzegłam przy stoliku obok Eleanor i Daniell. Chcąc, nie chcąc uslyszalam ich rozmowę.


Eleanor: Nienawidzę tej suki- powiedziała zerkając za mnie.

Daniell: Nie przejmuj sie nią. Jesteś od niej tysiąc razy lepsza.

Eleanor: Przyjechała sobie z Polski i zabiera mi Louisa.

Daniell: Przecież to ty z nim zerwalas.

Eleanor: Nie pierwszy raz. To był mój sposób, żeby trzymać go przy sobie. Zrywalam z nim i mówiłam, ze to jego wina, ze nie ma dla mnie czasu. Na następny dzień przychodził do mnie, przepraszał, zabierał a zakupy i kupował ciuchy, tyle ile tylko chciałam. Ostatnim razem, na moje nieszczęście była z nim ta suka i zostawił mnie. Ale to nie koniec. Nie pozwolę na to. Mam teraz cudowny sposób na to, żeby do mnie wrócił i juz nigdy nie zostawił.

Daniell: Mów szybko!

Eleanor: Spokojnie. Dowiesz sie niedługo, a zaraz po tobie Lou i reszta świata.

Daniell: To co zbieramy sie?

Eleanor: Tak. Najwyższy czas. Muszę jeszcze iść do lekarza. Idziesz ze mną? Po drodze zdradzę ci część mojego planu.

Daniell: No pewnie.


Odeszły od stolika i poszły. Eleanor, rzuciła mi wredne spojrzenie i chamsko sie uśmiechnęła.


Perrie: O co jej chodzi?

Ja: Nie wiem, ale chce mi zabrać Louisa.

Agata: Co za suka. Chyba jej wyjebie.

Ja: To nic nie da.

Perrie: Musisz powiedzieć Louisowi.

Ja: Tylko nie wiem jak mu to powiedzieć, żeby nie myślał, ze jestem o nią zazdrosna.

Perrie: Będzie dobrze.

Agata: Juz 15:30. Za chwile będą chłopcy.

Perrie: To juz do auta. Szybko, szybko.

Ja: Miliony fanek pewnie juz czekają. Ciekawe jak sie dopchamy do chłopaków.

Agata: Damy radę. Paul jak zawsze nam pomoże.


Poszłyśmy do auta. Wzięłam Sweetie na kolana, żeby nie marnować czasu i popedzilysmy na lotnisko. O 15:50 byłyśmy na miejscu. Rzeczywiście było pelno fanek. Ubralysmy okulary. Spuscilam głowę w dół tak, ze włosy zasłaniały mi twarz. Nie chciałam, żeby wszyscy robili mi zdjęcia. Byłam zwykłą dziewczyna. Nie chciałam, żeby wszyscy robili sensacje tylko dlatego, ze jestem jego dziewczyna. Przedarlysmy sie przez tłum fanek i podeszlysmy do ochroniarzy. Po chwili Paul, jeden z ochroniarzy powiedział nam, ze chłopcy właśnie wylądowali. Serce zaczęło nic mi mocniej. Po chwili wyszli przez duże drzwi. Zobaczylam go. Był uśmiechnięty jak zawsze ale gdy mnie zobaczył jego radość przeszła w euforię. Szturchnął Zayna i Liama, zostawił wszystko i podbiegł do mnie. Zayn pobiegł do Perrie, a Liam do Agaty. Widziałam ich radość. Chciało mi sie płakać ze szczęścia. Wtulilam sie w Louisa i zachłannie wpilam się w jego wargi.


Ja: Tak bardzo tęskniłam.

Lou: Ja też. Liczyłem dni do naszego spotkania i w końcu nadszedł ten dzień. Nareszcie cię widze, mogę przytulic i pocałować.


Podniósł mnie, przytulił mocno i zakręcił kilka razy. Gdy mnie postawił, złożył na moich ustach gorący pocałunek. Spojrzał na Sweetie.


Lou: Część maleńka. Mam nadzieje, ze opiekowalas sie Caroline.

Ja: Była lepsza niż jakikolwiek ochroniarz.


Oboje przytulilismy Sweetie, a ona słodko i radośnie zaszczekala.


Ja: Dobra Lou. Będziemy mieli cale tygodnie dla siebie, a tutaj są fanki, które dniami i nocami marzą o tym żeby cię dotknąć. Idź do nich.

Lou: Ale...

Ja: Proszę. Zrób to dla mnie. Wiem ile to dla nich znaczy.

Lou: Pójdziesz ze mną?

Ja: One chcą widzieć ciebie, a nie mnie i nie chce byc w centrum uwagi. To wy jesteście najważniejsi.

Lou: No dobrze ale za chwile wracam.

Ja: Będę czekać. Idę sie przywitać z resztą.


Lou poszedl do fanek, które były wniebowziete gdy zobaczyly, ze do nich idzie. Podeszłam do Paula i poprosiłam go o chwilowe popilnowanie Sweetie, a nastepnie poszłam przywitać sie z Harrym i Nallem.


Harry: Caroline!

Niall: Cześć mała.


Przytulilam ich.


Ja: Cześć chłopaki. Jak trasa?

Niall: Męcząca ale cudowna.

Harry: Tak. Niesamowite przeżycie. Apropos przeżyć-sciszyl glos i powiedział szeptem-Lou juz wrócił, macie dzisiaj cały dzień wiec...

Ja: Tak, tak Harry. Wiem o co chodzi. Daruj sobie szczegóły.

Niall: O co chodzi?

Harry: Dowiesz sie dzisiaj w nocy albo w najblizszym czasie.

Ja: Idźcie juz lepiej do fanek.


Poszlam jeszcze przywitać Liama i Zayna co chwile spuszczając lub odwracając głowę od reporterów i błysków fleszy. Później stanelysmy w trójkę i cierpliwie czekalysmy aż fanki skończą robić sobie zdjęcia i prosić o autografy. Po pół godzinie skończyło sie. Reszta zawiedzionych fanek, które nie zdążyły odeszły, a wraz z nimi paparazzi. Zostały dwie dziewczyny mniejwiecej w moim wieku. Wołały Louisa. Nie mogłam im tego zrobić. Nie mogłam im zabrać idola.


Ja: Lou. Wołają cię. Nie pójdziesz?

Lou: Stesknilem sie za toba i chce ci poświęcić jaknajwiecej mojego czasu.

Ja: Wiem. Ja też chciałabym mieć cię tylko dla siebie ale muszę sie dzielić z fankami. Proszę cię. Ostatnie zdjęcie. One cię kochają. Nawet w połowie nie tak mocno jak ja ale jednak kochają. Nie możesz ich zawieść.

Lou: No dobrze ale idziesz ze mną.


Chwycił mnie za reke i podeszliśmy do dziewczyn. Gdy zobaczyly, ze Lou do nich idzie bardzo sie ucieszyły.


Lou: Część wam.

Dziewczyna 1: O mój Boże to naprawdę on. To Louis Tomlinson.

Dziewczyna 2: O Boże! Kocham cię Lou.


Po tych słowach dziewczyna lekko sie zaczerwienila i popatrzyła na mnie.


Ja: Spokojnie. Rozumiem, ze miliony dziewczyn kochają mojego Lou i muszę to zaakceptować. Każdy z nas mial kiedys idola w którym się podkochiwal.

Dziewczyna 2: Tak. Masz racje.

Dziewczyna 1: Mozemy sobie zrobić z toba zdjęcie Lou?

Lou: Pewnie.


Pstryk, pstryk.


Dziewczyna 2: Caroline. Pozwolisz?

Ja: Chcecie ze mną zdjęcie?

Dziewczyna 1: Pewnie. Jesteś taka mila i śliczna.

Ja: Dziekuje wam.

Dziewczyna 2: Tak jestes fajna. Zupelnie inna niz Eleanor. Ona nie chciala sie dzielic Louisem. Uważała, ze jest tylko jej. Przepraszam Lou jesli cie urazilam ale tak to wyglaxalo z punktu widzenia fanek.

Lou: Nie urazilas mnie. Niestety taka byla prawda. Ale nie wracajmy do tego. Teraz mam Caroline i nie chce wspominac Eleanor.


Stanęłam przy dziewczynach. Lou stal po środku, ponieważ kazda z nich chciała go dotknąć. Lou dal im jeszcze autografy do zeszytów. Pożegnaliśmy sie z nimi i poszliśmy.


Ja: Nie ma nic cudowniejszego niż to, ze pomogłeś spełnić marzenia dwóch nastolatek.

Lou: Teraz juz wiesz czemu tak bardzo to kocham.


Podeszliśmy do reszty.


Harry: To co robimy? Wracamy do domu? - spojrzał na nas i zabawnie poruszył brwiami rak żeby reszta nie widziała.

Niall: Jedzmy coś zjeść.

Zayn: Dobry pomysl.

Ja: To jedźmy.


Odebralam Sweetie od Paula i podziękowałam mu za opiekę nad szczeniakiem. Wsiedliśmy do busa, ktory przyjechał po chłopaków i pojechaliśmy do restauracji coś zjeść. Nie ukrywam, ze byłam strasznie glodna. Pojechaliśmy oczywiscie do Nando's. Po zjedzonym posiłku pochodzilismy jeszcze trochę po miescie i około 19 postanowiliśmy wrócić do domu. Tym razem pojechaliśmy do domu chłopaków. Na szczęście wzięłam do torebki kopertę, która dwa tygodnie temu dały nam fanki. Weszliśmy do budynku i wszyscy padli na kanapę. Louis usiadł w dużym, wygodnym fotelu, a ja usiadłam na jego kolanach i wtulilam sie w jego tors.


Ja: Mam coś dla was. Nie ode mnie. Od waszych fanek.


Podałam kopertę Louisowi. Otworzył ja i wyciągał po kolei koperty i rozdawał je chłopakom.


Lou: To dla ciebie Zayn, Liam to twoje, Niall, Harry, ta dla mnie i ostatnia dla nas wszystkich.

Harry: Jesteś najstarszy Lou. Otwieraj tą wspólną kopertę.

Lou: No dobrze. Wiec tak. W środku jest rysunek nas wszystkich-pokazał obrazek, ktory był śliczny- i list do nas.

Zayn: To czytaj głośno.


Louis odczytał głośno list. Były w nim opisane wszystkie ważne momenty w życiu chłopaków, jak te dziewczyny zostały Directioners oraz za co kochają chłopców, a na końcu prośbą o obserwowanie na twitterze, podały swoje loginy. Poprosiły również o możliwe odpisanie i podały adres.  Po przeczytaniu, każdy z chłopaków zabrał sie za otwieranie swojej koperty. Kazdy dostal swój portret oraz list, w którym było opisane, za co kochają danego chłopaka oraz co najbardziej w nim lubią.


Ja: Chyba czas na spełnienie kolejnego marzenia.

Liam: Masz racje Caroline.


Każdy z nich wyciągnął telefon, wszedł na twittera, napisał podziękowania dla dziewczyn i przy ich loginach nacisneli "follow". Później Harry pobiegł po ładną, ozdobna kartkę i wspólnymi siłami, w ósemkę, napisaliśmy list z podziękowaniami i odpowiedziami na zadane pytania. To wszystko zajęło nam dużo czasu. Było juz po 21. Postanowiłam pojsc jeszcze ze Sweetie na spacer. Miałyśmy dzisiaj spać u chłopców, wiec nie przejmowalam sie, ze jest późno. Na dworze było ciepło, wiec nie ubieralam bluzy. Złapałam za reke Louisa, ktory uparł sie, ze pójdzie ze mną. Przeszliśmy sie chwilkę i wróciliśmy do reszty, bo Harry zaproponował oglądanie filmu. Przez cala drogę myślałam o czym mówiła Eleanor ale nie mogłam zrozumieć co ona kombinuje. Stwierdziłam, ze narazie nie powiem nic Lou, bo sama nie wiedzialam o co chodzi i co o tym wszystkim myśleć. Wróciliśmy do domu. Dałam małej jeść i pic. Usiedliśmy wszyscy na kanapie. Harry z Niallem przygotowali przekąski.


Lou: Caroline! Agata! Całkiem zapomniałem! Jak wam dzisiaj poszło? Dostalyscie sie?


Spojrzałam porozumiewawczo na Agatę. Kiwnela głową na znak, ze zrozumiała o co mi chodzi.


Ja: Wiecie. W życiu nie można mieć wszystkiego.

Agata: Los czasem bywa okrutny.


Wszyscy (oprócz Perrie) patrzyli na nas z przerażeniem.


Ja: Ale nasze życie jest cudowne. Przyjęli nas. Zostajemy w Londynie.


Wszyscy po kolei przytulili nas i pogratulowali.


Lou: Mamy coś na tę specjalną okazję.


Liam przyniósł szampana, a Zayn kieliszki. Liam otworzył butelkę i nalał każdemu jednakową ilość.


Lou: Za naszą przyjaźń. Żeby trwała na wieki. Za nas wszystkich i za miłość.

Li: I oczywiscie za Agatę i Caroline.


Podnieśliśmy kieliszki, wypiliśmy ich zawartość i wlaczyismy film. Po około pół godzinie poczułam okropne zmęczenie i senność. Nie chciałam jednak przeszkadzać reszcie, wiec tylko wtulilam sie w Lou, zamknęłam oczy i zasnęłam.


~ Perspektywa Louisa ~


Film sie skończył. Spojrzałem na Caroline. Zasnęła. Spala tak słodko, ze nie miałem serca jej budzić. Miała dość mocny sen, wiec pożegnałem sie ze wszystkimi, wziąłem Caroline na ręce, zawołałem Sweetie i poszedłem do mojego pokoju. Czulem sie, jakbym trzymal w rekach prawdziwy skarb, ktory przy moim jednym niewlasciwym ruchu moglby sie tozsypac na milion kawalkow. Nie wiedziałem czy chciałaby, zebym ją przebrał, wiec położyłem ja do łóżka w ubraniu. Poszedłem do łazienki i 15 minut pozniej byłem spowrotem. Moim oczom ukazał sie przepiękny widok, a mianowicie uroczo śpiąca Caroline i wtuloną w nią Sweetie. Uśmiechnąłem sie do siebie. Tak bardzo ja kochałem. Nigdy nie pozwolę, by coś jej sie stało. Położyłem sie obok nich, przykrylem kołdrą i z uśmiechem na ustach zasnąłem przy moim największym skarbie.


___________________________________________________
___________________________________________________

Macie kolejny rozdział. Agatko moja kochana wrzucam tak jak obiecałam jeszcze dzisiaj. Obiecałam, że w kolejnych rozdziałach bedzie sie działo, wiec macie szatańską Eleanor. Jak myślicie. Bardzo namiesza? Rozbije związek Karoliny i Louisa? Przekonacie sie w kolejnych rozdziałach, które pojawia sie niedługo. Przepraszam za wszystkie błędy i za to, ze nie zmieniłam czcionki ale byłam szantarzowana przez przyjaciółkę, ze mam wrzucić dzisiaj rozdział i nie mialam na to czasu. Poprawie wszystko jutro. Mam nadzieję, ze ten rozdział sie wam spodobał. KOMENTUJCIE!!!

6 komentarzy:

  1. Cudny rozdział! Mam nadzieje, ze Eleanor nie namiesza za bardzo, a nawet jak namiesza to pozniej wszystko bedzie dobrze. Czekam na następny ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Faktycznie działo się w tym rozdziale. ; ))
    Wolałabym żeby za bardzo nie namieszała i żeby wszystko było dobrze. Mam nadzieję, że następny będzie szybko ;*



    PS: Siostrze też się podobało ; d

    OdpowiedzUsuń
  3. Bardzo sie ciesze ze dodalas tak szybko i przepraszam ze nie przeczytalm od razu ale juz to nadrobilam :* A wiec co do rozadzialu to wyszedl ci super i nie moge sie doczekac nstepnego bo z tego co mowilas to bedzie sie dzialo xd :) Z niecierpliwoscia czekam na nexta ktory mam nadzieje pojawi sie jak najszybciej :* A z tego co mi widomo to Eleanor namiesza troche w ich zwiazku i mam dziwne przeczucia ze oklamie wszstkich ze jest w ciazy z Louise ale zajac zycie to wszystko sie potem wyjasni. A i nie moge sie doczekac rozdzialu w ktorym ci ktos pomoze xd :d Dobra troche sie rozpisalam ale to przez to ze nie moge sie doczekac nastepnego :* <3

    OdpowiedzUsuń
  4. megaa ! Jeżelii ta głupia Eleanor namieszaa to ją znajdee !



    Ps. Kocham czytać twój blog ! <333

    OdpowiedzUsuń
  5. fajny blog. podoba mi się coraz bardziej !

    OdpowiedzUsuń
  6. z kazdym rozdziałem jest coraz ciekawiej i już nie moge sie doczekać,żeby dowiedzieć się co wymyśliła Eleanor :> super blog ;)

    OdpowiedzUsuń