środa, 2 stycznia 2013

Rozdzial 13

Obudziłam się o 9 z ogromnym bólem głowy. Polezalam jeszcze chwile rozmyślając nad wczorajszym wieczorem. Kocham Louisa ale wydaje mi się, ze to wszystko dzieje się za szybko. Przecież znamy się niecałe dwa tygodnie, a juz prawie uprawialiśmy seks. Chyba musimy przystopować. Byłam trochę pijana i jeszcze te wszystkie pozytywne emocje, które mnie przepelnialy. Głowa bolała mnie coraz mocniej. Poszłam ze Sweetie na dół. Nasypałam jej karmy i wzięłam aspirynę i zjadłam śniadanie. Później poszłam do pokoju, Ubrałam się i poszłam z małą na spacer. Chodzilysmy dobrze znanymi alejkami. Rozmyslalam jeszcze trochę i doszłam do wniosku, ze gdyby Harry nam wczoraj nie przeszkodził i zrobilibyśmy to, nie zalowalabym. Jeśli będziemy mieli okazje to zrobię to. Jestem gotowa. Kocham Louisa ponad życie. Chce z nim być juz do końca moich dni i jeśli on będzie chciał tego samego to nie pozwolę, żeby ktokolwiek nam przeszkodził. Pobawiłam się jeszcze ze Sweetie i musiałyśmy wracać do domu bo musimy się jeszcze spakować. Weszłam do domu. Dziewczyny juz nie spały. Siedziały przed telewizorem, jadły kanapki i piły kawę.


Ja: Część śpiochy.

Perrie: Hej Caroline.

Agata: Część. Jak się spało?

Ja: Dobrze, a wam?

Agata: Dobrze.

Perrie: Dobrze. O której macie samolot?

Ja: O 15.

Perrie: To wio na gore i pakować się. Na co czekacie? Juz po 11.

Agata: Juz idziemy. Spokojnie. Jak się spoznimy to polecimy następnym.

Perrie: Dobra to wy się pakujcie, ja zabiorę swoje rzeczy i zawiozę was na lotnisko.

Ja: Nie musisz. Pojedziemy taksówką.

Perrie: Nie ma gadania. Muszę się wam jakos odwdzięczyć za goscinnosc.

Agata: Dobra. Jak tam chcesz.


Poszłyśmy na gore. Miałyśmy lecieć do Polski na dwa tygodnie i musiałam wziąć trochę ciuchów i butów. Jakimś cudem udało mi się zmieścić do jednej dużej walizki. Poszlam jeszcze do łazienki odświeżyć się, pomalować i ubrać świeże ubrania. Przed 14 byłyśmy gotowe. Wszystkie walizki i transporter były zniesione, a rzeczy Sweetie spakowane. Zanioslysmy wszystko do auta i pojechałyśmy. Na lotnisku byłyśmy o 14:20.

Ja: Dziękujemy Perrie.

Perrie: To ja wam dziękuje za cudowne dni spędzone z wami i za to, że mnie zaprosiłyście.

Agata: Nie ma za co. Jesteś naszą przyjaciółką.

Ja: Musimy juz iść. Do zobaczenia za dwa tygodnie.

Agata: Napisz czasami.

Perrie: Będę pisać codziennie. Bawcie się dobrze. Paa.

Ja: Pa Perrie.

Agata: Do zobaczenia.


Przytulilysmy ja i poszłyśmy na odprawę. O 14:50 siedziałyśmy juz w samolocie i czekalysmy na start. Napisałam tacie, ze niedługo startujemy i zeby kolo 16 czekali na lotnisku. Punktualnie o 15 wystartowaliśmy. Przytuliłam się do okna, a Agata do mnie i zasnelysmy. Gdy się obudzilysmy byla 15:45. Stewardesy chodziły po pokładzie i informowały, ze zaraz będziemy lądować i prosiły o zapięcie pasów. Piec minut pozniej odebralysmy bagaże i Sweetie i szukalysmy moich rodziców. Po chwili zobaczyłyśmy mojego tatę i mamę Agaty. Pobieglysmy do nich.


Ja: Część tato. Dzień dobry pani.

Agata: Hej mamo. Dzień dobry panu.

Tata: Część dziewczyny.

Mama Agaty: Część. Jak się leciało.

Agata: Dobrze. Przespalysmy cały lot.

Tata: To fajnie. Karola?

Ja:  Kurcze juz nikt tak do mnie nie mówi. Zdążyłam się odzwyczaić. Co się stało?

Tata: Ty masz psa?


Popatrzyłam się na Agatę i obie cicho zachichotalysmy.


Ja: Tak. Zapomniałam wam powiedzieć. To długa historia. Opowiem wam w domu. Jedziemy?

Tata: Tak. Chodźmy do auta.


Poszliśmy na parking i pojechaliśmy do domu. Po drodze odwiozlysmy Agatę i jej mamę (mieszkają dwa domy przed nami) i pojechaliśmy do nas. Tata wziął moja walizkę, a ja swoja torebkę i Sweetie. Gdy tylko weszliśmy do domu mama podbiegła do drzwi i rzuciła mi się na szyję.


Mama: Część kochanie. Tęskniłam.

Ja: Część. Ja też tęskniłam.

Mama: Ty masz psa?

Ja: Tak. Opowiem wam wszystko za chwilkę. Idę się rozpakować i za chwile schodzę.

Tata: Dobrze. Chcesz coś zjeść?

Ja: Nie, dziękuje ale zrób mi kakao dobrze.

Tata: Ok.


Poszlam do siebie do pokoju. Wszystko leżało tak jak to zostawiłam. Nawet książki były nieruszone. Powkladalam ubrania do prawie pustych szafek w garderobie. Wypuściłam Sweetie wzięłam jej miski i karmę i zeszlysmy na dół.


Tata: Proszę masz tu kakao.

Mama: Jejku jaka ona jest słodka.

Tata: No cóż. Trudno zaprzeczyć. To opowiadaj jak to się stało, ze ja masz.

Ja: No wiec opowiem wam w bardzo dużym skrócie. We wtorek to jest 10 lipca Louis zabrał mnie w piękne miejsce, przygotował dla nas romantyczna kolacje i z okazji moich urodzin dal mi dwa prezenty jednym jest piękny naszyjnik, a drugim właśnie Sweetie.

Tata: Ale przecież urodziny miałaś wczoraj, a nie we wtorek.

Ja: Daj mi dokończyć. Louis pospieszył się z prezentem ponieważ w środę musieli juz być w Paryżu, a w czwartek zaczęła im się trasa i mieli pierwszy koncert. Jak tylko pojawi się nagranie z koncertu to pokaże wam co ten mój wariat wymyślił. A tak w ogóle to przyszedł na moje urodziny.

Mama: Jaki on romantyczny. Masz szczęście.

Tata: A niech cię tylko ten gwiazdorem skrzywdzi to ja juz mu pokaże.

Ja: Tato! Nie mów tak. On jest słodki, kochany i opiekuńczy. Nigdy by mnie nie skrzywdził.

Mama:  No skoro tak mówisz. Ja ci wierzę. Musicie przyjechać tu kiedyś razem.

Ja: Dobrze. Wy też mnie odwiedzcie. Mam nadzieje, ze po 15 latach jeszcze pamiętacie jak się mówi po angielsku.

Mama: Skarbie. Wychowałam się w Anglii. Nie mogę zapomnieć tego języka.

Tata: Mieszkaliśmy tam razem z mama przez 5 lat wiec też coś jeszcze pamiętam.

Ja: Dlaczego zdecydowaliście się tu przeprowadzić gdy miałam się urodzić.

Mama: Tam miałam tylko Meredith do pomocy, a ona była wtedy bardzo młoda. Była w twoim wieku wiec chodziła do szkoły i nie mogłaby być cały czas przy nas, a tata pracował. Postanowiliśmy przyjechać tu, do Warszawy. Miałam tu do pomocy rodziców moich i taty. Zawsze mogłam na nich liczyć. Bardzo mi pomogli.

Ja: Gdybyście zostali w Angli, moje życie byłoby zupełnie inne. Cieszę się, ze postanowiliście wrócić.

Tata: My też. I spokojnie dogadamy się z tym twoim Louisem.

Ja: Nie wątpię.

Mama: Przygotuje kolacje.

Tata: Ja ci pomogę.

Ja: Pomoc wam?

Mama: Nie trzeba. Dzisiaj jesteś wolna.

Ja: W takim razie idę ze Sweetie do parku.

Tata: Nie bądź za długo.

Ja: Dobrze. Za pól godzinki będę w domu.


~ Perspektywa Agaty ~


Ja: Cześć tato. Juz jesteśmy.

Tata: Cześć skarbie. Chodź do jadalni. Przygotowałem kolacje.

Mama: Jak pięknie pachnie.

Ja: Jejku! Tato! Pierogi!

Tata: Twoje ulubione.

Ja: Z jagodami?

Tata: Noom.

Ja: Dziękuje ci. Jesteś kochany.

Tata: Szkoda, ze tylko wtedy jak zrobię pierogi.

Ja: Oj przestań się wygłupiać. Wiesz dobrze, ze cię kocham.


Pocałowałam tatę w policzek i usiedliśmy do stołu.


Ja: Muszę wam cos powiedzieć.

Tata: No słuchamy.

Ja: Pamiętacie jak ciągle mówiłam wam o One Direction i jaki Liam Payne jest cudowny?

Mama: Tak. No i co z tego.

Ja: No wiec Karolina zapoznała mnie z nimi.

Mama: A skąd ona ich zna?

Ja: Przecież jest dziewczyna Louisa Tomlinsona z One Direction. Na jakim wy świecie żyjecie? Przecież dlatego tam pojechałam tak nagle, a poza tym w Internecie jest pelno ich zdjęć. No ale wracając do Liama. On na prawdę jest słodki i uroczy i na żywo jest jeszcze piękniejszy. I tylko mój.

Tata: Jak to tylko twój?

Ja: No bo my...my...jesteśmy razem.

Mama: Oj skarbie. Jesteś pewna, ze to dobry pomysł.

Tata: Ja bym tam nie ufał żadnej rozpieszczonej gwiazdeczce. Wykorzysta cię i zostawi.

Mama: Oj przestań. Nie to miałam na myśli. Po prostu nie jestem pewna czy wasz związek przetrwa taką ogromna próbę. Większość związków na odległość bardzo szybko się rozpada.

Ja: Juz mam na to rozwiązanie. Chce złożyć papiery w szkole w Londynie i tam zamieszkać.

Tata: Skarbie. Wybacz, ale nie stać nas na to, żeby kupic ci mieszkanie w Londynie.

Ja: No właśnie nie musicie.

Mama: Nie będziesz spać pod mostem.

Tata: U tego chłopaka też nie.

Ja: Wiem.

Tata: Wiec co wymyslilas?

Ja: Karola ma w Londynie dom i zaproponowała, żebym z nią zamieszkała. Proszę. Zgodzcie się.

Tata: Nie możesz być na jej utrzymaniu.

Mama: Zastanowimy się jeszcze i porozmawiamy z jej rodzicami.

Ja: Dziękuje.

Tata: Przecież nie powiedzieliśmy tak.

Ja: Wiem, ale nie powiedzieliście też nie, czyli jest nadzieja. Jestem zmęczona. Idę spać. Dobranoc.

Tata: Słodkich snów.

Mama: Dobranoc.


~ Perspektywa Karoliny ~


Pochodziłam ze Sweetie po bardzo dobrze znanych mi alejkach. Chodziłam tu z rodzicami gdy byłam mala. Zawsze przychodziłam tu z Agatą. Siedziałam na tym mostku gdy byłam smutna. Leżałam pod tym drzewem gdy byłam wesola. Na tej ławce pierwszy raz się calowalam. Wszystkie wspomnienia wróciły. Czas wracać. Gdy weszłam do domu poczułam cudowny zapach.


Ja: Czyżbym czuła moje ulubione ciasteczka francuskie.

Tata: Yhy.

Ja: Dziękuje wam. Mniam. Juz tak dawno ich nie jadłam.


Zjedliśmy wszystkie 50 ciasteczek. Porozmawiałam jeszcze chwile z rodzicami, ale po pewnym czasie zmęczenie było silniejsze ode mnie.


Ja: Bardzo was przepraszam, ale jestem strasznie spiaca.

Mama: Dobrze kochanie. Idź spać. Dobranoc.

Tata: Dobanoc.

Ja: Dobranoc.


Poszłyśmy ze Sweetie do mojego pokoju. Umyłam się, przebrałam w piżamę i położyłam ze Sweetie. Napisałam do Louisa
" Jesteśmy w Polsce. Jeszcze raz dziękuje za wczoraj. Kocham i tęsknię <3".
Zamknęłam oczy i od razu zasnęłam.


________________________________________________________________________________
________________________________________________________________________________

Wybaczcie, że długo nie dodawałam ale rozumiecie święta i jeszcze urodziny Lou więc tak jakoś wyszło, że dodaję dzisiaj. Przepraszam znowu nudny ;/ ale jak chłopcy wrócą z trasy to obiecuję, że będzie się działo.

2 komentarze:

  1. Nigdy więcej nie mów, ze który kolejek z twoich rozdziałów jest nudny. Nigdy! A co do rozdziału cudny jak zawsze. Czekam na następny ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Kochana jak ja bym chciala zeby to wszystko co tu opisalas bylo prawda xd:* a tak na marginesie pierwsze slysze zeby Henio robil pierogi haha :* ale co ja ci tu bede gadac czekam na nastepny :*

    OdpowiedzUsuń