wtorek, 25 grudnia 2012

Rozdział 12

Obudziłam się po 11. Na szafce nocnej leżała kartka.
"Nie martw się, wyprowadziłyśmy Sweetie, żebyś mogła się wyspać. W końcu to twój dzień. Wszystkiego najlepszego. Przyjedź o 16 do tego ogromnego hotelu z  restauracją i salą balową, który mi pokazywałaś niedawno. Jeśli będziesz miała jakiś problem to dzwoń. Aha i ubierz tą sukienkę, którą kupiłaś wczoraj. Kilka osób chce cię poznać.  Do zobaczenia i jeszcze raz najlepszego. 
Agata i Perrie"
Hmm...sala balowa, restauracja, kilka nowych osób, nowa sukienka...chyba już wiem co te dwie kombinowały przez ostatnie dni. No ale co ja zrobię ze Sweetie? Przecież na sali będzie dla niej za głośno, a nawet nie wiem czy ją wpuszczą. Mam ją zostawić samą? No cóż, chyba muszę tak zrobić. Ale hotel jest niedaleko więc w każdej chwili mogę przyjść do małej. Zeszłam na dół zrobić sobie śniadanie i wtedy się zaczęło. Pierwszy był tata.


Tata: Wszystkiego najlepszego skarbie!

Ja: Dzięki tato.

Tata: Kiedy przyjeżdżasz?

Ja: W piątek o 15 mamy samolot.

Tata: Jak wylecicie to zadzwoń.

Ja: Ok.

Tata: To miłego świętowania życzę. Nie upij się za bardzo.

Ja: Spokojnie. Dam radę.

Tata: Mam nadzieję, a ten twój Louis będzie?

Ja: Przecież napisałam wam, w sumie to wszędzie piszą, że mają teraz trasę.

Tata: No tak, zapomniałem. To do zobaczenia jutro. Pa. Trzymaj się. I jeszcze raz najlepszego.

Ja: Dzięki. Pa.


Następna w kolejce była mama.


Mama: Wszystkiego najlepszego kochanie.

Ja: Dzięki mamo.

Mama: Strasznie długo nie dzwoniłaś.

Ja: Ale pisałam.

Mama: A nie mogłaś zadzwonić chociaż raz?

Ja: Ciągle zapominam o tej innej strefie czasowej i jak chcę zadzwonić to wy już śpicie, a zresztą nie miałam za dużo czasu.

Mama: Ach no tak. A właśnie jak się wam układa?

Ja: Miedzy nami dobrze, nawet bardzo. Ale pogadamy w domu.

Mama: Widziałam wasze zdjęcia w Internecie. Ładniutki ten twój Louis.

Ja: Wow mamo widzę postępy. Ty i internet to już duży postęp. A i dziękuję.

Mama: Dobra bo przerwa mi się już kończy. Jeszcze raz wszystkiego najlepszego i do jutra. Paa.

Ja: Pa mamo.


Gdy tylko się rozłączyłam zadzwoniła ciocia Meredith i Marco, a po nich reszta rodziny. Już po 12,a ja nie zdążyłam zjeść przez te życzenia. Najpierw jednak musi zjeść Sweetie, więc nasypałam jej karmy i nalałam wody. Później usiadłam przy stole, zjadłam śniadanie i wypiłam kawę. Miałam jeszcze trzy godziny więc postanowiłam wziąć Sweetie na spacer. Poszłyśmy też do sklepu zoologicznego i kupiłam jej miskę fontannę, żeby miala cały czas wodę gdy mnie nie bedzie. Gdy wróciłyśmy zostało mi tylko półtorej godziny więc poszłam się szykować. Wykąpałam się, umyłam głowę, wysuszyłam włosy i wyprostowałam je. Następnie pomalowałam się i włożyłam wcześniej przygotowany strój. Ubrałam się tak jak prosiły mnie dziewczyny.




Przejżałam się w lustrze i poprawiłam włosy. Do 16 zostało 15 minut. Zadzwoniłam po taxi. Przyniosłam wszystkie rzeczy Sweetie do mojego pokoju i nasypałam jej karmy. Usłyszałam klakson, czyli taxi już jest. Pocałowałam Sweetie w nosek, chwyciłam torebkę, zamknęłam pokój i wyszłam z domu. Dojechaliśmy na miejsce punktualnie o 16. Przed wejściem czekały już na mnie dziewczyny. 


Strój Agaty


Strój Perrie



Agata: Jesteś już. Wszystkiego najlepszego.

Perrie: Najlepszego. Ślicznie wyglądasz.

Ja: Dzięki, wy też ślicznie wygladacie. Mogę juz wiedzieć po co mnie tu ściagnęłyście?

Agata: Przecież napisałysmy na kartce, że kilka osób chce cię poznać.

Ja: Taa, ciekawe po co.

Perrie: A kto by nie chciał poznać nowej dziewczyny Louisa?

Ja: No tak. Szkoda, że chcą mnie poznać jako jego dziewczynę, a nie jako zwyczajną Karolinę.

Agata: Nie marudź i chodź do środka.


Weszłyśmy więc do środka. Przeszłyśmy przez ogromny i piękny hol i doszłyśmy do sali balowej. Było tam ciemno. Dziewczyny zapaliły światło i nic. Kilka balonów i serpentyn i to wszystko. Gdy doszłam na środek sali usłyszałam huk. Ze wszystkich możliwych zakamarków sali wyszło około 150 osób. Wszyscy krzyczeli "Niespodzianka" i rzucali konfetti.


Ja: Dziewczyny. Myślałam, że kilka osób to jakies 20 góra 50, a nie 150. Dziękuję wam bardzo.


Przytuliłam je mocno. Chciało mi się płakać. Miałam cudowne, zwariowane przyjaciolki. Kelnerzy wnieśli szampan. Gdy każdy miał już kieliszek Perrie zaczęła śpiewać "Happy Birthday". Po pierwszych słowach dołączyła się reszta i tym sposobem ponad 150 osób zaśpiewało mi " Happy Birthday". Z oczu zaczęły lecieć mi łzy. Podniosłam kieliszek i zaczęłam mówić.


Ja: Chciałabym wszystkim podziękować za przyjście, ale ta impreza nie odbyłaby się gdyby nie dwie wspaniałe osoby. Agata, Perrie, chodźcie tu do mnie. Chciałabym wznieść toast za najwspanialsze przyjaciółki na świecie. Dostałam od życia wszystko co najpiękniejsze. Mam cudowną rodzinę i chłopaka oraz wspaniałych przyjaciół, czego tu chcieć więcej. Jeszcze raz wszystkim dziękuję i życzę wam wszystkim takich przyjaciół jak moi. Za przyjaźń!

-Za przyjaźń- powtórzyli wszyscy i wypiliśmy szampana.


Później każdy podchodził składał mi życzenia i dawał prezenty. Po "oficjalnej" części przyszedł czas na zabawę. Wszyscy poszliśmy na parkiet. Przetanczylismy 5 piosenek i zostaliśmy zawołani na obiad. Po obiedzie wszyscy dobrze sie bawili. Ja co chwile byłam wola a do któregoś ze stolików i blagana o wypicie "symbolicznego kielicha". Jak dobrze, że przy stoliku siedziało ok 10 osób, w innym wypadku musiałabym wypić ponad 150 kielichów, a wtedy nie wiem czy bym przeżyła. Bawiłam sie świetnie. Ci ludzie byli cudowni. Około 19 dostałam smsa od Lou i chłopaków.
"Mamy nadzieje, że dobrze się bawisz. Za 5 minut zaczynamy koncert. Włącz sobie w telewizji jesli masz czas i ochote. Wszystkiego najlepszego."


Ja: Proszę wszystkich o uwagę. Za pięć minut zaczyna się koncert One Direction. Osoby, które chcą bawić się przy ich koncercie transmitowanym na żywo, proszę iść za mną do sali obok. Reszta może zostać i dalej sie bawić. Dziękuję, to wszystko.


W tłumie znalazłam Agatę i Perrie. Złapałam je za ręce i przeszłyśmy do sali obok, w ktorej byl ogromny telewizor. Za nami poszło około 100 osób. Włączyłam telewizor i przelaczylam na kanał, na którym mial być transmitowany koncert. Na ekranie było widać piszczace dziewczyny, które nie mogły doczekać sie, aż chłopcy wyjdą na scenę. Po kilku minutach zaczęły lecieć pierwsze dźwięki WMYB, a dziewczyny piszczały ze trzy razy głośniej. Po skończonej piosence chłopcy jak zawsze przywitali wszystkich.


Harry: Dziękujemy wszystkim za tak liczne przybycie.

Lou: Następną piosenką będzie "Moments". Chciałbym zadedykować ją mojej dziewczynie Caroline, która niestety nie moze być tu teraz z nami, ale mam nadzieje, ze dobrze sie teraz bawi. Zanim zaczniemy śpiewać chciałbym jeszcze coś powiedzieć. Caroline jesli to oglądasz, w dniu twoich urodzin chciałbym ci życzyć wszystkiego najlepszego, spełnienia wszystkich marzeń i żeby uśmiech, który tak bardzo kocham, zawsze gościł na twojej twarzy. Kocham cię. A teraz mam ogromną prośbę do was. Proszę zaśpiewajmy wszystkim, którzy też maja dziś urodziny "Happy Birthday" ze szczególną dedykacją dla Caroline.


Gdy Lou zaczął śpiewać, poczułam, ze z moich oczu lecą strumienie łez. Myślałam, ze 150 osób to dużo, a teraz około 1000 osób śpiewa specjalnie dla mnie "Happy Birthday".



Lou: Dziękuję wam wszystkim. Przepraszam Caroline, za nie mogę być teraz przy tobie. To wszystko co mogłem dla ciebie dziś zrobić.


Później popatrzył na chłopców i wszyscy jednocześnie powiedzieli po polsku
"Wszystkiego Najlepszego Caroline"
I zaczęli śpiewać "Moments" z dedykacją  dla mnie. Nie mogłam powstrzymać łez. Perrie i Agata podeszły do mnie i przytulily mocno. Dalsza część koncertu przebiegała normalnie. Wszyscy cudownie sie bawili. Chłopcy pożegnali sie z Paryżem po 23. Wszyscy wróciliśmy na salę, na której była reszta osób. Podeszłam do stolika z jedzeniem. Byłam okropnie głodna. Dochodziła 24. Równo o północy miałam pokroić tort. Miałam jeszcze trochę czasu, więc chwycilam szampana, wyszłam na balkon, oparlam sie o barierkę i patrzyłam w gwiazdy. Po chwili ktos podszedł do mnie i zasłonił mi oczy. Przejechalam po twarzy tej osoby i myślałam, że zemdleję, gdy rozpoznalam, że to Lou.


Ja: Louis! To ty?


Lou odsłonił mi oczy.


Ja: Boże, to naprawdę ty. Ale co ty tu robisz? Jak ty...Skąd ty...


Byłam tak zdumiona i szczęśliwa, ze nie mogłam wydobyć z siebie słowa.


Lou: Jak mógłbym przegapić urodziny mojej dziewczyny.


Pocalowalam go namiętnie.
W tym momencie na balkon weszła reszta chłopców z Agatą i Perrie.


Harry: Sorki za spóźnienie.

Zayn: Rozumiesz korki i te sprawy.

Niall: Chyba poczekalas na nas z tortem?


Ja: Chłopaki co wy tu robicie?

Li: Nie cieszysz się?

Ja: Pewnie, ze sie cieszę i oczywiscie, ze czekałam z tortem.

Podbieglam do nich i mocno przytulilam.


Ja: Dziekuje wam za wszystko. Lou to co powiedziałeś na koncercie było piękne. A to "Wszystkiego Najlepszego" cudnie wam wyszło.

Harry: Dzięki. Ma sie ten talent nie. Dobra my z Niallem idziemy na podryw. Bawcie cię gołąbki.

Niall: Ty tam sobie możesz iść na podryw, ja idę do mojej miłości.


Niall pobiegł do jedzenia, Harry na podryw, Zayn poszedl z Perrie, a Agata z Liamem i tym sposobem znowu zostałam sama z Louisem.


Ja: Chyba musimy iść na salę bo za kilka sekund północ. Pomożesz mi pokroić tort?

Lou: Z przyjemnością skarbie.


Weszliśmy na sale. Wybila północ, a kelnerzy wjechali wielkim trzypietrowym tortem na salę. Wszyscy zaśpiewali mi "Happy Birthday", pomyślałam życzenie i zdmuchnelam świeczki. Wzięłam nóż do ręki, spojrzałam na Louisa, ktory położył swoja dłoń na mojej i oboje kroilismy tort, a kelnerzy roznosili każdemu szampana i kawałek tortu. Tym razem toast wzniósł Louis.


Lou: Chciałbym wznieść toast za miłą, sympatyczną dziewczynę, która ma dzisiaj swój wyjątkowy dzień. Kocham cię. Za Caroline!

-Za Caroline- powtórzyli wszyscy, wypili szampana i zabrali sie za jedzenie tortu, ktory był cudowny tak samo jak cały ten dzień.


Poszlam z Lou na balkon. Oparlam sie o poręcz, Lou przytulił mnie od tylu, objął w tali i oparł swoja głowę na moim ramieniu.


Ja: Nie wiem czym sobie zasłużyłam na takiego chłopaka, ale bardzo dziękuję temu, który połączył nasze drogi. Teraz nie wyobrażam sobie życia bez ciebie. Kocham cię.

Lou: Caroline. Cokolwiek będzie, cokolwiek sie stanie, me serce na zawsze przy tobie zostanie.

Ja: Dzień 1 lipca 2012 bedzie dla mnie jednym z najpiękniejszych dni, bo wtedy sie poznaliśmy. Wtedy przylecialam do Londynu. Wtedy sie w tobie zakochałam.


Zaczęliśmy sie calowac, co chwile coraz namietniej. Spojrzałam na Louisa.


Lou: Jesteś pewna, ze tego chcesz?

Ja: Tak. Choćby tu i teraz.


Zabrałam sie za rozpinanie jego koszuli. Jechałam ręką po jego nagim, umiesnionym torsie coraz niżej i niżej. Lou nie przestawał mnie całować. Juz rozpinalam jego spodnie i wtedy na balkon wpadł Harry.


Harry: Ups. Chyba zniszczyłem twój prezent urodzinowy Caroline. Przepraszam ale muszę go juz zabrać. Lou. Musimy juz jechać jak chcemy zdążyć na samolot.

Lou: Daj nam jeszcze 10 minut. Hazza no proszę.

Harry: Sorki stary ale na prawdę musimy wracać. Przepraszam Caroline. Jak wrócimy to dokonczycie, a wtedy będziecie mieli cały dzień.

Ja: Hmm kuszaca propozycja.

Lou: Masz racje Harry. Przykro mi Caroline.

Ja: Nie szkodzi. Rozumiem przecież, ze macie trasę. Dziekuje ci. Dziekuje całej waszej piątce za to, ze przyjechaliście specjalnie na moje urodziny.


Lou zapiął spodnie, a ja jego koszule.


Lou: Kocham cię.

Ja: Ja ciebie też.

Lou: Do zobaczenia.

Harry: Cześć Caroline. Jeszcze raz najlepszego i przepraszam.

Ja: Dzięki. Papa.


Gdy chłopcy (czytaj Lou) poszli, nie mialam ochoty juz tu siedzieć. Chciałam wrócić do domu, do Sweetie, przytulic ja i zasnąć. Po 5 dlugich minutach w końcu znalazłam Agatę i Perrie.


Ja: Jeśli chcecie, to możecie zostać i dalej sie bawić. Ja jadę do domu.

Agata: Wszystko w porządku?

Ja: Tak. Wszystko ok. Po prostu jestem zmęczona i po tylu kielichach kręci mi sie juz w głowie.


Perrie: Ok. My zostaniemy, ogarniemy ten burdel i przyjedziemy za jakoms godzinę.

Ja: Jutro oddam wam kase za to wszystko.

Agata: To był nasz pomysl i jednocześnie prezent.

Perrie: Wszystko już zapłacone.

Ja: Dziękuję wam za wszystko. Jestem ogromną szczęściarą, ze was mam. Kocham was.

Agata: My ciebie też kochamy. Dobranoc.

Ja: Dobranoc. Bawcie sie dobrze.

Perrie: Dzięki. Dobranoc.


Zadzwoniłam po taxi, zebrałam wszystkie prezenty i pojechałam do domu. Weszłam do domu i poszłam do swojego pokoju. Uchylilam drzwi i Sweetie, która do tej pory leżała na moim łóżku poderwala sie z niego, podbiegła do mnie i zaczęła skakać i szczekać.


Ja: Co tesknilas malutka? Ja też. Nie zgadniesz co zrobił Lou. Chodź, idę sie umyć i wszystko ci opowiem.


Tak wiem, pewnie myślicie, ze jestem idiotką. Idę do łazienki i rozmawiam z psem. Kocham ta mala, a ona sprawia wrażenie jakby wszystko rozumiała. Wiem, ze mogę jej zaufać i powiedzieć o wszystkim. Ona zawsze mnie pociesza. Wyszłam z łazienki, położyłam sie na łóżku i wzięłam mój notatnik. Dopisałam do najpiękniejszych dni dzisiejsza datę  zaraz pod czterema innymi. Oto najwazniejsze daty i wydarzenia od czasu mojego przyjazdu do Londynu.
1. 1 lipiec 2012 - poznałam Louisa Tomlinsona
2. 8 lipiec 2012 - poznałam wszystkich członków One Direction i zostałam dziewczyna Louisa Tomlinsona
3. 9 lipiec 2012 - przyjechała do mnie Agata, poznałam Perrie Edwards i spędziłam cudowny dzień z chłopakami, a Agata została dziewczyna Liama
4. 10 lipiec 2012 - cudowny, romantyczny wieczór z Louisem, pojawienie sie Sweetie w moim życiu
5. 12 lipiec 2012 - moje urodziny
Zamknęłam notatnik i położyłam sie spać ze Sweetie. Jestem w Londynie 12 dni, a juz mam tyle wspomnień i cudownych wrażeń. Jutro jedziemy do Polski. Juz nie mogę sie doczekać spotkania z rodzicami.


______________________________
______________________________




Od razu przepraszam za błędy, ale wrzucałam na szybko, żebyście miały co poczytać. Jak się wam podobała scena z Louisem na balkonie? KOMENTUJCIE!!!

poniedziałek, 24 grudnia 2012

Świąteczna notka

Życzę wszystkim, zdrowych, pogodnych i wesołych świąt, dużo prezentów i miłej, sympatycznej, rodzinnej atmosfery przy wigilijnym stole, a naszemu Louisowi wszystkiego co najlepsze w jego już rozpoczętym 22 roku życia. Chciałabym bardzo podziękować za ponad 1000 wejść na bloga!!! Jesteście cudowni!!! Szkoda tylko, że liczba wejść nie jest równa liczbie komentarzy ;( ale mam nadzieję, że się poprawicie, a ja w zamian będę częściej dodawać rozdziały. Kolejny rozdział jutro. Przepraszam, że musicie tak długo czekać ale zrozumcie, że ja też mam rodzinę i jeszcze musiałam posprzątać cały dom, gotwać i ubrać choinkę i nie miałam czasu dodać rozdziału. Przez ten tydzień postaram się dodać kilka rozdziałów, ale one narazie są w mojej głowie, a muszę je napisać i urozmaicić, żeby były długie i fajnie się je czytało, a nie potrafię pisać na siłę. Wszystkie pomysły mam w głowie, ale te osoby, które również piszą, rozumieją, że to nie jest takie łatwe spisać to wszystko. N ale koniec użalania się nad sobą. Więcej komentarzy = szybciej dodawane rozdziały. To tyle. Jeszcze raz WESOŁYCH ŚWIĄT i WSZYSTKIEGO NAJLEPSZEGO LOU. 


Macie tutaj kilka świątecznych zdjęć naszych chłopców ;)


Dwa stare:








I dwa nowe ;)




wtorek, 18 grudnia 2012

Rozdział 11

Sweetie obudziła mnie znowu o 6 rano, za co jej ogromnie dziękuję, bo jeśli chcemy pożegnać chłopaków, to za chwilę musimy być na lotnisku. Otworzyłam drzwi i pobiegłam obudzić Agatę i Perrie. Ustaliłyśmy, że one dzisiaj zrobią śniadanie, a ja mogę spokojnie wyprowadzić małą. Gdy wróciłyśmy dałam Sweetie jeść i sama zabrałam się za śniadanie. W ekspresowym tempie ubrałyśmy się i doprowadziłyśmy do porządku. Było już po 7 wiec musiałyśmy jechać. Wpakowałam transporter ze Sweetie do auta Perrie i pojechałyśmy. Na lotnisko przyjechałyśmy o 7:30, a samolot miał być o 8:00 wiec chłopcy powinni już być. Nagle zobaczyłam ich wśród tłumu fanek. Jak dobrze, że mieli ochronę, inaczej te dziewczyny chyba by ich rozerwały. Pokazałam dziewczynom gdzie stoją chłopcy, ubrałyśmy okulary i poszłyśmy w ich kierunku. Gdy nas zobaczyli bardzo się ucieszyli. Ochroniarze pomogli nam się do nich dostać. Przytuliłam się mocno do Louisa i zobaczyłam błyski mnóstwa fleszy.


Ja: Cześć kochanie.

Lou: Hej skarbie. Cześć Sweetie - powiedział i pogłaskał szczeniaka.


Znowu błyski fleszy. Lou zaczął się śmiać.


Lou: Teraz jesteś moją dziewczyną i wszystkie fanki i dziennikarze będą robić ci zdjęcia na każdym kroku.

Ja: Wiem, ale dla ciebie jestem w stanie się "poświęcić". Skoro Perrie dała radę to ja też. I spokojnie sodówka nie uderzy mi do głowy.

Lou: Co do tego nie mam wątpliwości.

Ochroniarz: Chłopaki musimy już iść.

Ja: Lou czas na ciebie.


Przytuliłam go mocno.


Lou: Ej nie będzie mnie dwa tygodnie, a ty się tak brzydko żegnasz?


Uśmiechnęłam się zadziornie i pocałowałam go namiętnie. Poczułam, że Lou się uśmiecha. W końcu oderwaliśmy się od siebie.


Lou: I takie pożegnanie to ja rozumiem. Chociaż wolałbym zostać i mieć tak codziennie.

Ja: Ja też. Ale jak wrócisz to wszystko nadrobimy.

Lou: Obiecujesz?

Ja: Obiecuję.

Lou: Muszę już iść. Do zobaczenia. Kocham cię.

Ja: Ja ciebie też.

Lou: A ty Sweetie zaopiekuj się nią, dobrze.


Sweetie zaszczekała jakby chciała powiedzieć "tak". Poszłam pożegnać się z resztą chłopaków, jeszcze ostatni raz pocałowałam Lou i już chwilę później machałam i tęsknie  patrzyłam w stronę odchodzących chłopców. Nie zwracałam nawet uwagi na to, że wszyscy gapili się na mnie, Agatę i Perrie i robili nam zdjęcia. Gdy chłopcy zniknęli nam z oczu wzięłam Sweetie na ręce i razem z dziewczynami poszłyśmy w stronę auta. Gdy przyjechałyśmy do domu miałam ochotę się przejść.


Ja: Dziewczyny. Ja idę na spacer ze Sweetie.

Agata: Mamy iść z Tobą?

Ja: Nie. Chcę pobyć chwilę sama.

Perrie: Ok, jak chcesz. Ale jakby coś to dzwoń.

Ja: Ok. Pa.

Perrie: Pa.

Agata: Pa.


~ Perspektywa Agaty ~
Szkoda mi jej, gdy widzę ją taką smutną i wiem , że nic nie mogę z tym zrobić. Mam nadzieje, że jak się przejdzie i pobawi trochę ze Sweetie to jej przejdzie. Ja też jestem smutna, ale ona się załamała. No ale Karolina poszła, zostałam sama z Perrie. Trzeba zabrać się za przygotowanie urodzin, bo pomysł wpadł nam wczoraj. Urządzimy jej "Sweet 16". Trzy piętrowy tort już zamówiłyśmy, sala wynajęta i pozapraszani ludzie, których w sumie zna tylko Perrie, no i zaprosiłyśmy oczywiście sąsiadów, ale takich powyżej 16 ale poniżej 25. Teraz trzeba jeszcze wybrać dekoracje i kupić ciuchy.


Ja: Hmm Perrie.

Perrie: Tak? Coś się stało? Zapomniałyśmy o czymś?

Ja: Nie, tylko zastanawiam się jak Karola ma sobie kupić sukienkę na jutro.

Perrie: Hmm. Jak wróci to zaproponujemy zakupy na poprawę humoru.

Ja: Super pomysł.

Perrie: Martwię się o nią.

Ja: Ja też, ale musimy zrobić wszystko, żeby jutrzejszy dzień był dla niej cudowny i niezapomniany. A mam nadzieje, że jak pojedziemy do Polski to zapomni choć trochę o Lou.

Perrie: Musimy być dobrej myśli. A teraz pojedźmy jeszcze na salę i sprawdźmy jak idą przygotowania.

Ja: Ok.


~ Perspektywa Karoliny ~
Idę właśnie ze Sweetie w stronę parku. Nie wiem dlaczego ale chcę pobyć sama. Jak dobrze, że już w piątek w południe lecimy do Polski. Będę mogła przytulić się do rodziców i pójść w stare dobrze znane mi miejsca. Tutaj, w Londynie, bez Louisa czuję się jakoś tak obco. Tak wiem, mam Agatę, Perrie i Sweetie, ale potrzebuję Louisa. Usiadłam sobie nad jeziorkiem i weszłam na twittera. Już tak długo nie pisałam z nikim, nie miałam nawet czasu, żeby wejść i zobaczyć co nowego u przyjaciół. Zobaczyłam, że mnóstwo osób mnie obserwuje. Byłam w szoku! Skąd oni w ogóle wiedzą jak ja mam na imię? Przeglądając twittera zobaczyłam wpis Harrego sprzed 2 minut
" Już na miejscu. Witam Francję i Paryż, a szczególnie jego mieszkanki!"
Uśmiechnęłam się bo już sobie wyobrażałam Harrego podrywającego paryżanki. Następny był wpis Nialla
" Jutro pierwszy koncert już nie mogę się doczekać."
Później wpis Lou
" Tęsknię kochanie. Jeśli będziesz miała jutro czas to oglądaj nasz koncert"
Odpisałam
" Ja też tęsknię. Na pewno będę oglądać. Kocham cię. "
Wyłączyłam twittera i przeglądając internet natknęłam się na bardzo ciekawy wpis sprzed  kilku dni, a mianowicie
" Louis Tomlinson i Eleanor Calder to już przeszłość. Czyżby Lou miał nową zabawkę ?"
A pod spodem nasze zdjęcie wychodzących z Nando's trzymających się za ręce i kilka zdjęć z plaży, zrobionych tego samego wieczora. A pod zdjęciami jeszcze to
"Kim jest ta nieznajoma? Wiemy tyle, że jest Polkom i przyjechała z przyjaciółką, która najwidoczniej zawróciła w głowie drugiemu chłopakowi z One Direction"
A pod spodem zdjęcia Agaty całującej się z Liamem.
No tak. Teraz już wiem skąd wszyscy o mnie wiedzą. Za chwile natknęłam się na kolejny wpis sprzed kilku minut
"Jutro rozpoczyna się trasa One Direction po Europie, chłopcy musieli wylecieć już dzisiaj, ale czyżby zapomnieli o swoich dziewczynach, które przyjechały na lotnisko się pożegnać?"
I kilka zdjęć z lotniska jak przytulamy i całujemy naszych chłopaków.
Znalazłam jeszcze jeden ciekawy wpis.
" Louis Tomlinson i jego nowa dziewczyna kupili sobie pieska, czy to może prezent od Lou dla Caroline?"
I kilka zdjęć mojej małej Sweetie.
Popatrzyłam na Sweetie. Była już  zmęczona ciągłym bieganiem za gołębiami. Wzięłam wyczerpaną suczkę na ręce i poszłam do domu. Otworzyłam drzwi i zobaczyłam dziewczyny siedzące na kanapie, które chyba na mnie czekały, bo gdy tylko weszłam od razu do mnie podbiegły.


Agata: Nareszcie! Gdzieś ty była? Martwiłam się.

Ja: Mówiłam przecież, że idę ze Sweetie na spacer.

Agata: Na 4 godziny?

Ja: Zasiedziałyśmy się.


Nie miałam pojęcia, że siedziałyśmy tam aż tak długo.


Perrie: To może pojedziemy coś zjeść?

Ja: Za chwilkę dobrze. Niech Sweetie odpocznie trochę.

Agata: Oki. Wygląda jakby przebiegła maraton. Ty też się prześpij. Dobrze ci to zrobi.

Ja: Ok.

Perrie: Słodkich snów.

Agata: Kolorowych.

Ja: Dobranoc.


Ze śpiącą Sweetie na rękach poszłam do mojego pokoju, położyłam się obok małej na łóżku i od razu zasnęłam. Obudziłam się po godzinie. Sweetie leżała i smutnie patrzyła w okno.



Ja: Co mała, tęsknisz za Louisem? Mi też go brakuje.


Z oczu poleciały mi pojedyncze łzy. Sweetie wtuliła się we mnie i popatrzyła takim wzrokiem jakby chciała powiedzieć " Będzie dobrze". Kocham tą mała. Zeszłyśmy na dół do dziewczyn.


Perrie: O już wstałaś?

Agata: Jak się czujesz?

Ja: Już mi lepiej. Sweetie też odpoczęła.

Perrie: To co powiesz na małe zakupy?

Ja: Chętnie.

Agata: To zbieraj się i jedziemy.

Ja: A co mamy kupić?

Perrie: Myślałam o jakiś eleganckich sukienkach.

Ja: Ok ,a po co nam.

Perrie: Wiesz teraz jesteś dziewczyną Louisa Tomlinsona i nigdy nie wiadomo kiedy ktoś będzie chciał cię zaprosić gdzieś, więc warto mieć jakąś elegancką sukienkę w zapasie.

Ja: Ok. Nie wiem co kombinujecie, ale chętnie wybiorę się na zakupy.

Agata: Super to pakuj małą i chodźcie do auta.


Poszłam do swojego pokoju po transporter, włożyłam do niego Sweetie, chwyciłam torebkę, do której włożyłam kartę, jakieś pieniądze i zeszłam na dół. Dziewczyny siedziały już w aucie Perrie, wiec szybko zamknęłam drzwi i ze Sweetie wsiadłam do auta. Pojechałyśmy do mojego ulubionego sklepu, w którym były na prawdę śliczne sukienki. Po 2 godzinach przymierzania, szukania i wymyślania, każda z nas znalazła idealna sukienkę.


Ja: Zakupy zrobione. Możemy teraz iść coś zjeść?

Agata: Dobry pomysł, umieram z głodu.

Perrie: To chodźmy. Tutaj na przeciwko jest super restauracja.


Poszłyśmy wiec za Perrie. Usiadłyśmy przy stoliku i złożyłyśmy zamówienie. Wszyscy spoglądali w nasza stronę i szeptali miedzy sobą. W pewnym momencie trzy dziewczynki w wieku około 12 lat podeszły do nas.


Dziewczyna 1: Hej. Przepraszam, ze przeszkadzamy, ale ty jesteś Perrie Edwards, tak?

Perrie: Tak, to ja. Mogę ci jakoś pomóc?

Dziewczyna 1: Mogę cię prosić o autograf?

Perrie: Oczywiście.

Dziewczyna 1: Dziękuję.

Dziewczyna 2: Możemy sobie jeszcze z wami zrobić zdjęcie?

Ja: Tak. Nie ma sprawy.

Dziewczyna 3: Dziękujemy. Najmocniej przepraszamy ale mamy jeszcze jedna prośbę.

Agata: Słuchamy.

Dziewczyna 3: Jesteśmy wielkimi fankami One Direction, a skoro jesteście dziewczynami chłopców, to może mogłybyście przekazać im to?


Wyciągnęła dużą kopertę.


Dziewczyna 1: Wybaczcie, że zawracamy wam tym głowę, ale nie wiemy czy Modest by im to przekazało.

Dziewczyna 2: A zobaczyłyśmy was i stwierdziłyśmy, ze warto zapytać was.

Ja: Oczywiście, ze im przekażemy, ale dopiero jak wrócą - wzięłam od dziewczyny kopertę - cieszymy się, że nasi chłopcy mają takie cudowne fanki.

Dziewczyna 3: Dziękujemy bardzo i jeszcze raz przepraszamy.


Odeszły od naszego stolika z wielkim uśmiechem na ustach. Kelner przyniósł nasze jedzenie. Zaczęłyśmy jeść. Byłyśmy okropnie głodne. Teraz wiedziałam co czuje Niall. Zjadłyśmy szybko i wyszłyśmy z restauracji. Poszłyśmy pochodzić trochę po parku, żeby Sweetie mogła trochę pobiegać. Gdy spojrzałam na telefon była już 19.

Ja: Ej dziewczyny już 19.

Agata: Jejku cały dzień spędziłyśmy na mieście.

Perrie: To chodźmy już.

Poszłyśmy do auta. Wrzuciłyśmy kupione sukienki do bagażnika, włożyłam Sweetie do transportera i pojechałyśmy do domu. Byłam strasznie zmęczona. Weszłyśmy do domu, nalałam Sweetie wody i nasypałam jej karmy. Usiadłyśmy na kanapie i włączyłyśmy telewizor. Weszłam na twittera i zobaczyłam, że chłopcy dodali zdjęcia z Paryża. Byłam zmęczona, wzięłam Sweetie i poszłam do siebie. Miałam ochotę porozmawiać z Lou. Zadzwoniłam do niego i umówiliśmy się za pół godziny na Skype. Poszłam się trochę ogarnąć. Po 30 minutach włączyłam Skype'a. Od razu zadzwonił Lou. Gadaliśmy przez ponad dwie godziny. Opowiedziałam mu o całym dzisiejszym i wczorajszym dniu. Powiedziałam mu o tym co zaszło dzisiaj w restauracji. Lou ucieszył się, że maję takie wspaniałe fanki.Gdy skończyliśmy rozmawiać było po 22. Byłam bardzo zmęczona. Poszłam się umyć, położyłam się ze Sweetie i zasnęłam.

___________________________________________________________
___________________________________________________________

Macie kolejny rozdział. Sorki, że taki nudny ale jakoś nie miałam weny. Przepraszam za wszystkie błędy i brak polskich liter. Jeśli zobaczę błędy to będę poprawiać. Na razie wrzucam, żebyście miały co poczytać. KOMENTUJCIE !!!

niedziela, 16 grudnia 2012

Rozdział 10

Obudziłam bo poczułam, że coś mnie liże. Otworzyłam oczy i zobaczyłam uśmiechnięty pyszczek Sweetie, która wyraźnie musiała wyjść na dwór.




Ubrałam szybko jakiś dres i pobiegłyśmy do ogrodu gdzie Sweetie mogła się wybiegać, wyszaleć oraz miała specjalny kącik, gdzie mogła się załatwić. Gdy patrzyłam na słodko bawiącą się suczkę, pomyślałam o tym, że mogłybyśmy pójść gdzieś na spacer razem z Agata. I wtedy mnie olśniło, ze nie mam dla niej szelek. Zawołałam ją i poszłyśmy do domu. Już miałam pakować ja do transportera, ale w jego głębi zobaczyłam małą kartkę, na której było napisane " Nie martw się pomyślałem o wszystkim. Zobacz do torebki. Twój Lou". Złapałam i otworzyłam torebkę. Zobaczyłam śliczne niebieskie szelki i obróżkę z medalikiem, na którym było jej imię, moje imię, telefon i adres, gdyby się zgubiła. On jest cudowny. Naprawdę o wszystkim pomyślał. Założyłam Sweetie obrożę i poszłyśmy obudzić Agatę. Posadziłam ją na łóżku przyjaciółki. Mała podeszła do niej, zaczęła ja lizać i słodko szczekać.


Agata: Jaka ty jesteś śliczna- powiedziała gdy otworzyła oczy- ale skąd ty...jak ty... Louis?- spojrzała na mnie pytająco.

Ja: Tak, dostałam ja od Lou jeżeli o to ci chodzi, ma na imię Sweetie.

Agata: Ona jest prześliczna. Ten twój Lou to ma gust.

Ja: To prezent urodzinowy.

Agata: No tak bo to już w czwartek, a jego nie będzie.

Ja: Niestety. Ale jak wróci to się dowiem czy dostałam się do szkoły.

Agata: A właśnie co do szkoły. Jak pojedziemy do Polski to chce wziąć papiery i złożyć je tutaj, a jeśli bym się jakimś cudem dostała to znajdę sobie jakieś mieszkanie byle by być z Liamem.

Ja: Oj głuptasie. Po pierwsze super pomysł z ta szkoła. Po drugie na pewno się dostaniesz, a po trzecie i najważniejsze niczego nie będziesz szukać, bo tu jest twój dom, nasz dom.

Agata: Jesteś pewna?

Ja: Jeszcze się pytasz? Przecież bym bez ciebie nie wytrzymała wariatko. A teraz chodźmy na dół coś zjeść bo Sweetie też jest głodna, a przy okazji powiesz mi co wymyślił Liam.

Agata: Ok, a ty mi powiesz gdzie cię zabrał Lou.


Zeszłyśmy na dół i podczas jedzenia gofrów opowiedziałyśmy sobie o wczorajszym wieczorze i pokazałyśmy sobie zdjęcia, które zrobiłyśmy. Później poszłyśmy się ubrać. Ja w TO




A Agata w TO




Gotowe poszłyśmy do pobliskiego parku razem ze Sweetie, żeby poznała trochę nową okolicę. Gdy wróciłyśmy, postanowiłyśmy zaprosić do nas Perrie. Polubiłyśmy ją i chciałyśmy się dzisiaj spotkać. Dziewczyna zgodziła się i powiedziała, że będzie koło 15. Była dopiero 13 wiec miałyśmy dużo czasu na przygotowania. Był wyjątkowo ciepły dzień, co w Londynie rzadko się zdarza, więc postanowiłyśmy skorzystać i zrobić sobie "imprezkę" nad basenem. Napisałam więc szybko do Perrie 
" Weź strój kąpielowy, zrobimy sobie małe przyjęcie nad basenem tylko dla naszej trojki, aha i piżamę. Zostajesz na noc ;)"
Po chwili Perrie odpisała 
" Oki, dzięki za zaproszenie. Nie mogę się doczekać".
Poszłyśmy przygotować jakieś jedzenie. Po dwóch godzinach wszystko było gotowe, a Sweetie biegała i skakała ze szczęścia jak by wiedziała co się dzieje. Po chwili zadzwonił dzwonek do drzwi. Sweetie podbiegła do nich i zaczęła słodko szczekać. To była Perrie. Suczka podbiegła do niej i zaczęła się łasić i skakać.


Perrie: Jaka ona śliczna! Jak się wabi? Skąd ja macie?

Agata: Ma na imię Sweetie.

Ja: Dostałam ja wczoraj od Louisa.

Agata: Bo ma w czwartek urodziny.

Perrie: Trzeba coś przygotować - szepnęła Agacie na ucho.

Agata: Coś wymyślimy. Mamy całą noc na myślenie i jutrzejszy dzień na przygotowanie wszystkiego - odpowiedziała jej szeptem i obie zaczęły chichotać.

Ja: Ej dziewczyny? Co wy knujecie?

Agata i Perrie: Nic. Zupeeeeełnie nic.


Znowu zachichotały.


Agata: Chodźmy już na ten basen bo nam cały dzień minie.


Wzięłam Sweetie na ręce, poszłyśmy się przebrać w stroje kąpielowe, pobiegłyśmy za dom i wskoczyłyśmy do basenu. Sweetie wahała się chwile, ale zaraz wskoczyła i podpłynęła do mnie. Rozmawiałyśmy o chłopakach i o ich jutrzejszej trasie. Dziewczyny co chwile szeptały sobie coś na ucho, ale nie przejmowałam się tym i zajęłam się Sweetie. Podczas gadania i plotkowania czas szybko leci. Zrobiło nam się zimno.

Ja: Ej dziewczyny co wy na to, żeby pójść się przebrać i przenieść do altanki.

Agata i Perrie: Świetny pomysł

Perrie: Ja przygotuje drinki.

Agata: Ja wezmę jedzenie.

Ja: A ja poszukam jakiegoś filmu i spotkamy się na miejscu. Widać ja stąd więc chyba traficie?

Agata i Perrie: No pewnie.


I każda z nas poszła w swoją stronę. Jak już wiecie moja ciocia, a teraz raczej ja, mam duży, może nawet bardzo duży dom więc każda z nas ma swój pokój, a i tak są jeszcze trzy wolne. Przebrałam się i zabrałam za szukanie filmu. Wzięłam jakieś komedie i horrory. Wysuszyłam Sweetie i poszłam do altanki, żeby sprawdzić czy TV i DVD działają. Na szczęście działały. Usiadłyśmy ze Sweetie na kanapie i po pewnej chwili przyszły dziewczyny.


Agata: Mam mnóstwo jedzenia.

Ja: Taa nam to wystarczy na całą noc, a dla Horanka to jest przekąska na 5 minut.


Niekontrolowany wybuch śmiechu przerwała nam Pierre, która właśnie weszła z tacą pełną drinków.


Perrie: Przyniosłam drinki. Z czego się śmiałyście?

Ja: Tak sobie wspominamy chłopaków.

Agata: A szczególnie żołądek Nialla.


Znowu wybuchnęłyśmy śmiechem na wspomnienie wielkiej miłości Nialla do jedzenia.


Ja: To co oglądamy?

Perrie : Może " O północy w Paryżu"?

Agata: Jestem za.

Ja: Ja też. Już dawno chciałam to obejrzeć ale nie miałam czasu i towarzystwa.

Perrie: No to teraz jest idealna okazja.

Agata: No włączaj już. A co do horrorów to myślę, ze poczekamy na chłopaków. Co wy na to?

Ja: Jestem za.

Perrie: Ja też.


Włączyłam film, który był na prawdę świetny. Niestety przypomniał nam o chłopakach i trochę zdołował. Na szczęście miałyśmy drinki i jedzenie, w których mogłyśmy utopić smutki. Po filmie posprzątałyśmy altankę i poszłyśmy do domu.


Ja: Już po 12! Nie możliwe!

Agata: W dobrym towarzystwie czas szybko mija.

Perrie: Ciekawe jak jutro wstaniemy, żeby pożegnać się z chłopakami.

Ja: Nie mam pojęcia, ale lepiej chodźmy już spać.

Agata: Dobry pomysł. Dobranoc.

Perrie: Dobranoc.

Ja: Dobranoc.


Wzięłam już prawie śpiącą Sweetie na ręce i poszłam do mojego pokoju.  Położyłam ją na łóżku i poszłam pokazać Perrie jej pokój i łazienkę. Wróciłam do pokoju. Sweetie już spała, więc poszłam do łazienki, umyłam się, przebrałam w piżamę i położyłam obok suczki. Jestem bardzo wdzięczna Louisowi, że mi ją dał. Za każdym razem gdy na nią spojrzę przypomina mi się Lou i ten cudowny wczorajszy wieczór.

______________________________________________________________________________________________________________________

Kolejny rozdział ze specjalną dedykacją dla mojej przyjaciółki Agaty. Sorki, że tak późno, ale piekłam ciasto na jutro, bo mam wigilię klasową. Kolejny jutro, albo we wtorek. KOMENTUJCIE!!!

sobota, 15 grudnia 2012

Rozdział 9

~ Wieczór Agaty ~



Liam zaprowadził mnie do swojego auta, włączył radio i pojechaliśmy. Całą drogę śpiewaliśmy wszystkie piosenki, które leciały. Najfajniej było gdy nie znaliśmy tekstów piosenek i zmyślaliśmy, byle by śpiewać. W końcu Liam zatrzymał się przy plaży.



Li: A teraz proszę zamknij oczy i daj mi rękę.


Ja: Ok. Tylko mnie nie wrzuć do wody.


Liam zaśmiał się i podał mi rękę. Złapałam ją i zamknęłam oczy według obietnicy. Po pewnej chwili stanęliśmy. Poczułam, że jest tu zimniej i słyszałam głośny szum fal.


Li: Już możesz otworzyć oczy.


Uchyliłam powieki.


Ja: Liam. Tu jest przepięknie. Ja nie wiem co powiedzieć.


Staliśmy w pięknej zatoczce.



Jedyne co dawało nam światło to księżyc i pochodnie wbite w piasek, które również tworzyły drogę na molo.


Li: Cieszę się, że ci się podoba.

Ja: Podoba to mało powiedziane.

Li: Mam dla ciebie prezent- wyciągnął małe pudełeczko i skierował je w moja stronę.

Wzięłam je z jego ręki. W środku była piękna bransoletka.






Li: Ona ma ci przypominać o mnie, o nas, gdy będziemy daleko od siebie. Zakochałem się w tobie od pierwszej chwili gdy tylko cie zobaczyłem. Kocham cię.

Ja: Ja ciebie też kocham - pocałowałam go- Wtedy w restauracji gdy cię zobaczyłam pomyślałam sobie: " Ej stara daj sobie spokój, nie masz u niego szans, a poza tym jesteś tu tylko u Karoli, a później koniec wracasz do domu" Ale nie mogłam oderwać od ciebie oczu i widziałam, że ty też się mi przyglądasz i stwierdziłam, ze mam tylko jedną taka szansę i nie mogę jej zmarnować, a później zaczęliśmy rozmawiać i wiesz co się dalej działo.

Li: Tak doskonale pamiętam. To był cudowny wieczór, a chcę, żeby ten był jeszcze lepszy.


Liam wyciągnął kosz z jedzeniem i włączył muzykę. Gdy tylko zjedliśmy Li zaprosił mnie do tańca. Tańczyliśmy i tańczyliśmy. W końcu Li dał głośniej i poszliśmy na molo.


Ja: Chciałabym zostać z tobą już na zawsze. Nie ważne gdzie, byle by mieć ciebie przy sobie.

Li: Jesteś pierwsza osoba do której czuje coś tak wielkiego i silnego. To co czułem do Danielle nie było nawet w połowie tak mocne jak uczucie, którym darzę ciebie. Kocham cię całym sercem i nie wiem jak bez ciebie przeżyje te dwa tygodnie.

Ja: Damy radę. Obiecuje ci, że będę codziennie pisać i dzwonić.


Zaczęliśmy się całować, aż w końcu Liam przysunął mnie do krawędzi i oboje wpadliśmy do wody. Zaczęliśmy się śmiać i całować. Po pewnym czasie wróciliśmy do zatoczki ponieważ robiło się coraz zimniej. Usiadłam, a Liam dał mi koc, żebym mogła się przykryć. Po chwili usłyszeliśmy, że coś rusza się w krzakach.



Li: Poczekaj skarbie. Sprawdzę co to.

Ja: Uważaj.



Liam podszedł do krzaków z których dobiegał szmer.Nagle usłyszałam śmiech.



Ja: Liam nic ci nie jest?

Li: Nie, ale spójrz kogo my tu mamy.
  


Wstałam i zobaczyłam Liama prowadzącego za koszulki Nialla i Harrego.


Ja: Chłopaki? Co wy tu robicie?

Harry: Niall był głodny, więc pojechaliśmy coś zjeść.

Niall: A w drodze powrotnej postanowiliśmy sprawdzić jak tam się układa naszym gołąbeczkom.

Harry: Caroline i Louisa nigdzie nie mogliśmy znaleźć, więc zaczęliśmy szukać was.

Niall: No i znaleźliśmy!

Harry: Ale już uciekamy.

Niall: Tak. Nie przeszkadzajcie sobie. Paa!

Harry: Paa!

Ja: Pa chłopaki.

Li: Cześć. A w domu sobie porozmawiamy na temat szpiegowania.

Harry: Oj Daddy!

Niall: Dobra chodź już bo jeszcze nam da szlaban.


Gdy chłopcy zniknęli nam z oczu oboje z Liamem wybuchnęliśmy śmiechem. Po chwili zaczęłam cała się trząść, bo zrobiło się naprawdę zimno.

Li: Kochanie nie chce, żebyś się przeziębiła. Może powinniśmy już wracać?

Ja: Tak bardzo chciałabym z tobą zostać, ale masz racje. Jest już późno i coraz zimniej, a ja nie mogę pozwolić, żebyś chory pojechał w trasę.


Posprzątaliśmy i zapakowaliśmy wszystko do auta. Około 22 wyjechaliśmy. Znowu cala drogę śpiewaliśmy. Przed 23 byliśmy pod domem. Stanęliśmy pod drzwiami.


Ja: Dziękuję ci za dzisiejszy wieczór, było cudownie.

Li: Ja też ci dziękuję. Szkoda,  że muszę w środę wyjechać. Tak bardzo chce zostać z tobą ale..

Ja: Ale obowiązki wzywają.

Li: Tak. Niestety, ale przynajmniej mam ciebie. Co cóż czas na mnie. Dobranoc. Do zobaczenia w środę. Słodkich snów skarbie - pocałował mnie.

Ja: Słodkich snów. Kocham cię.


Li wsiadł do auta i pojechał. Weszłam do domu i poszłam na górę. Poszłam się umyć i przebrać w piżamę. Wróciłam do pokoju, rzuciłam się na łóżko, wspominałam dzisiejszy wieczór i nawet nie wiem kiedy, zasnęłam.

______________________________________________________________________________________________________________________

Proszę kochani. Według obietnicy kolejny rozdział ;)
KOMENTUJCIE !!!!!!!