sobota, 15 grudnia 2012

Rozdział 9

~ Wieczór Karoliny ~

Przez całą drogę próbowałam wyciągnąć od niego gdzie jedziemy. Nawet całowanie nie pomogło, nie pisnął ani słówka. Po prawie godzinie dojechaliśmy. Lou zgasił silnik, pomógł mi wysiąść z auta, wziął mnie na ręce i zaniósł na miejsce.



Lou: Poczekaj tu chwilkę.


Ja: Ok, a mogę już ściągnąć tą opaskę z oczu?


Lou: Jeszcze nie. Powiem ci kiedy będziesz mogła.


Ja: Ok, to czekam.



Usłyszałam, ze Louis gdzieś pobiegł. Wrócił po kilku sekundach.



Lou: Czekaj, czekaj, ok już możesz ściągnąć opaskę.



Odsłoniłam oczy. Byliśmy w najpiękniejszym miejscu jakie kiedykolwiek widziałam.





Zobaczyłam Louisa z  małym pudełeczkiem w ręce, a obok niego stało średnie pudełko.



Lou: Wiem, że masz w czwartek urodziny, a mnie nie będzie wiec chciałem ci zrobić niespodziankę. Wszystkiego najlepszego skarbie - powiedział i pocałował mnie. Proszę to dla ciebie.



Pierwszym co dostałam było małe pudełeczko, a raczej jego zawartość czyli piękny naszyjnik.






Lou założył mi go na szyje i powiedział, że ma mi przypominać o nim. Zostało średnie pudełko. Było ciężkie. Postawiłam je na ziemi i rozpakowałam. Z pudelka wyskoczył śliczny Charles Spaniel.








Ja: Jeju Lou dziękuję. Jaki on jest śliczny, naszyjnik też, i jeszcze to miejsce. Tu jest cudownie. Nie musiałeś.


Lou: Owszem musiałem. W końcu jesteś moją dziewczyna, w czwartek masz urodziny, a mnie nie będzie przy tobie. To był mój obowiązek.


Ja: Jesteś cudowny. Dziękuję jeszcze raz. Hmm ma jakieś imię - spytałam wskazując na rozkosznego szczeniaka.


Lou: Wybór imienia zostawiłem tobie.


Ja: Chłopiec czy dziewczynka?


Lou: Dziewczynka.


Ja: Hmm...Może, może hmm... O już wiem Sweetie. Co ty na to?


Lou: Śliczne imię. No wiec weź Sweetie na ręce i chodź. To nie koniec niespodzianek.



Boże on jest cudowny. Ale ze mnie szczęściara. Szliśmy w stronę wąwozu. W pewnym momencie Lou zatrzymał się.



Lou: Zapraszam do środka- powiedział wskazując na jaskinię.





Ze Sweetie na rękach weszłam do środka i nie mogłam uwierzyć własnym oczom. Było ślicznie wszędzie pełno świec i płatków róż, a w środku jaskini jeziorko. Louis przygotował nam romantyczna kolację. Byłam najszczęśliwszą osoba na świecie.



Ja: Lou, kochanie. Ja nie wiem co powiedzieć tu jest przepięknie - z oczu poleciało mi kilka łez, położyłam szczeniaka na ziemi, przytuliłam Louisa i wyszeptałam- dziękuję.


Lou: Nie ma za co skarbie. Kocham cię wiesz? Nie chce cię zostawiać. Gdybym tylko mógł coś zrobić żeby zostać z Tobą, zrobiłbym to, nawet gdyby miało to oznaczać koniec mojej kariery.


Ja: Ja też ciebie kocham i również chciałabym być cały czas przy tobie, ale nie mogę pozwolić na to, żebyś przeze mnie zrujnował życie sobie i chłopakom. A przez te dwa tygodnie będziemy codziennie rozmawiać. Ja z Agatą pewnie pojadę do Polski na parę dni, a jak wrócisz to będziemy wiedzieć czy dostałam się do szkoły, czy muszę wracać do Polski.


Lou: Na pewno się dostaniesz i zostaniesz ze mną.



Uśmiechnęłam się tylko i usiedliśmy do kolacji. Cały czas rozmawialiśmy, śmialiśmy się, całowaliśmy i karmiliśmy siebie na wzajem, a Sweetie biegała i bawiła się z nami lub sama ze sobą. Po pewnej chwili Lou znowu zaczął rozmowę.



Lou: Dziękuję ci.


Ja: Ty mi dziękujesz? Za co?


Lou: Za wszystko. Za to, że jesteś ze mną, że pomogłaś mi i pocieszałaś mnie kiedy Eleanor ze mną zerwała i pokochałaś mnie jako mnie, a nie sławną osobę. Dziękuję.


Ja: Wiedziałam, że coś do ciebie czuję gdy tylko zobaczyłam cię w samolocie. Gdy przyjechałam do domu dowiedziałam się kim jesteś. Później postanowiłam poczytać trochę o tobie i właśnie wtedy przeczytałam o Eleanor. Zasmuciłam się, ale skoro byłeś szczęśliwy to postanowiłam się nie wtrącać. Wtedy zrozumiałam, że cię kocham, bo jeśli kogoś kochasz to cieszysz się jego szczęściem, nawet jeśli to nie ty jesteś tą jedyną osobą. Kiedy byłeś u mnie i powiedziałeś mi o Eleanor pomyślałam, że życie dało mi kolejna szansę, której nie mogę zmarnować. Przez tak długi czas z nią byleś, a ona tak cię potraktowała. Zerwała z tobą przez telefon. Nie rozumiałam jak można być kimś tak okropnym. Było mi cię żal i wiedziałam jak się czujesz. Wszystkie wspomnienia z moim byłym wróciły, a szczególnie ten moment gdy ze mną zerwał. Potrzebowałam wtedy kogoś i stwierdziłam, że ty też.


Lou: I tak to się zaczęło. Wtedy zrozumiałem jaka na prawdę była Eleanor. Że wykorzystywała mnie. Gdy spojrzałem na ciebie w twoich oczach zobaczyłem współczucie, zrozumienie i miłość, którą mnie darzysz. Gdy mnie przytuliłaś w twoich ramionach czułem się bezpiecznie. Czułem ciepło, którego nigdy nie czułem gdy byłem z Eleanor. Wtedy już byłem pewien, że to prawdziwa miłość i musiałem ci powiedzieć, że cię kocham.


Ja: Loui ja też cię kocham i chce być przy tobie, ale nie mogę ci nic obiecać, bo nigdy nie wiesz co przyniesie ci los. Liczy się to co jest tu i teraz.


Lou: Masz racje. Ja myślałem, że Eleanor będzie tą jedyną, a tu proszę dobry los zesłał mi ciebie. I pomyśleć, że miałem wracać samolotem dzień wcześniej, ale coś kazało mi poczekać jeszcze jeden dzień i bardzo temu dziękuję. Ale skończmy już rozmyślania i cieszmy się tym co TU I TERAZ.


Te ostatnie słowa mocno podkreślił i namiętnie mnie pocałował.




~ Około 22~


Ja: Lou powinniśmy już wracać. Chciałabym siedzieć tu z tobą nawet do końca świata, ale nie mogę. Nie mogę pozwolić żebyś jutro miał przerąbane przeze mnie, bo będziesz zmęczony i niewyspany.

Lou:  Tak bardzo nie chce cię zostawiać, ale masz racje.



Niechętnie wstał, wziął mnie na ręce i zaczął całować, a później wskoczył ze mną na rękach do jeziorka. Mała Sweetie aż podskoczyła gdy usłyszała plusk, podbiegła do krawędzi jeziorka i zaczęła słodziutko szczekać, a później wskoczyła za nami.

Całowaliśmy się jeszcze jakiś czas, a Sweetie pływała sobie w kółko. Później trzeba było już wracać. Pomogliśmy suczce wygramolić się na brzeg, a później sami wyszliśmy. Niechętnie wracaliśmy do auta. Tym razem Lou niósł szczeniaka. Doszliśmy do auta i wsadziliśmy Sweetie do transportera, który kupił Lou. On zawsze o wszystkim pomyśli. Nawet nie wiecie jak bardzo go kocham. Wróciliśmy do domu. Wyciągnęłam transporter z pieskiem i pożegnałam Louisa.


Ja: Dziękuję ci za wszystko. Za ten wspaniały wieczór, za to, że przy mnie jesteś cały czas, że pamiętałeś i tak pięknie wszystko przygotowałeś. Kocham cię.


Lou: Ja też cię kocham. I dziękuję. Dobranoc skarbie.


Ja: Dobranoc.



Pocałował mnie na dobranoc, uśmiechnął się i poszedł do auta. Weszłam ze Sweetie do domu i od razu poszłyśmy na górę. Nawet nie sprawdziłam czy Agata już wróciła. Nie chciałam jej przeszkadzać i byłam już zmęczona. Poszłam się umyć i wzięłam Sweetie do łóżka. Bawiłyśmy się jeszcze chwile i obie zasnęłyśmy.



__________________________________________________________________________________________________________________________________________________________________


Proszę bardzo kolejny rozdział. Przepraszam, że tak długo czekaliście, ale mamy już końcówkę półrocza i teraz szczególnie trzeba się przyłożyć do nauki. Następny rozdział jeszcze dzisiaj. Chciałabym podziękować wszystkim osobą, które komentują i motywują mnie do dalszego pisania. Szczególne podziękowania należą się dwóm osobą oto one:

zaMyslona O.o i moja przyjaciółka Agata, która zawsze dodaje komentarze jako anonim
Dziękuję wam dziewczyny ;]
KOMENTUJCIE!!!

3 komentarze:

  1. Oj jestem bardzo wzruszona tym co napisalas pod rozdzialem, az mi sie lza w oku zakrecila no ale od czego masz mnie xd :* a co do rozdzialu to super i juz sie nie moge doczekac nexta :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Fiu Fiu jaki Lou jest romantyczny ; ) Też chcę takiego : )
    Rozdział super, a i fajna miejscóweczka :)
    Ps Dzięki ; *

    OdpowiedzUsuń
  3. Boskii ! <33 Kochamm tegoo blogaa !

    OdpowiedzUsuń